Nieprzeczytane posty

Re: Różne drogi do Wenecji.

111
Myślę że czas wrócić z tematem do Wenecji.

Polecam Santa Maria della Salute

Miejsce to zostało zbudowane na znak zakończenia epidemii Dżumy, która zdziesiątkowała miasta w roku 1630. Sama budowa rozpoczęła się rok później i trwała sześć lat. Miejsce to jest domem dla wielu obrazów, które wyszły od takich wielkich mistrzów jak Tintoretto czy Tycjan. Patrząc na tę konstrukcję dostrzegamy dwie kopuły, natomiast dopełnieniem zewnętrznego wystroju są bez wątpienia posągi, które zdobią budowlę. W środku znajdziemy ołtarz a na nim Madonnę z dzieciątkiem, natomiast zerkając za chór dostrzegamy drewniane dzieła figur rzeźbionych. Jednak najbogatszymi dziełami są obrazy Tycjana i Tintoretta.

Re: Różne drogi do Wenecji.

113
Kilka porad dla wybierajcych sie do Wenecji :

Wenecja jest zawsze zatłoczona. Miasto znajduje się na 50% światowej bucket list i prawie zawsze roi się tam od turystów. Jeśli zamierzacie zaoszczędzić czas i w pełni wykorzystać swoją wizytę, zamiast stać w dwugodzinnych kolejkach do popularnych atrakcji, kupcie bilety Skip the Line lub bilety na wycieczki z przewodnikiem z wyprzedzeniem.


Toalety publiczne w Wenecji są czyste i można z nich korzystać bez żadnych skrupułów. Z wyjątkiem tego, że toalety nie są obecne wszędzie i są płatne 1,50€! Szybką wskazówką jest znalezienie kawiarni i zamówienie espresso lub ciastka. To prawdopodobnie będzie Was kosztować mniej niż opłata za publiczną toaletę!

Lokalne rynki Wenecji z pewnością pozostawią w Was ślad. Te kolorowe rynki ożywają w ciągu dnia, kiedy lokalni mieszkańcy, jak również restauracje, starają się zaspokoić swoje potrzeby. Na tych rynkach możecie kupić świeże, lokalne produkty za minimalną cenę. Czy to Mercato di Rialto czy Mercatino di San Giobbe, które zdecydujesz się odwiedzić, czeka Cię zmysłowa uczta!

Jeśli planujesz trochę przepłacić i popłynąć wodną taksówką, wiedz, że istnieje "opłata za utrudnienia", która ma zastosowanie, jeśli Twój hotel/punkt odbioru znajduje się na małym zatłoczonym kanale. Weź to pod uwagę podczas rezerwacji taksówki wodnej.

Re: Różne drogi do Wenecji.

114
Z Wenecją to jest tak. Dla jednych przereklamowana, dla innych zatłoczona, jeszcze inni piszą że nie da się jej zwiedzać w lecie. Zwolennicy natomiast kochają to miejsce i każdy jego zakątek. Prawdą jest że nie ma drugiego takiego miejsca na świecie, a już na pewno nie w Europie. Ponadto teraz kiedy powstały zapory można to miejsce jeszcze lepiej chronić. Należy jednak pamiętać aby przestrzegać pewnych zasad będąc w tym mieście. Kilka dni temu złapano geniusza pływającego na desce po kanale, inne turystki opalały nie prawie toples. O ile wakacje sprzyjają rozluźnieniu i ucieczce od codzienności to jednak trzeba zachować zdrowy rozsądek do czego zachęcam.

Re: Różne drogi do Wenecji.

115
Miałam szczęście odwiedzić teatr po południu, kiedy obsada Fausta miała próby do swojego przedstawienia operowego. Teatr jest historyczny i wspaniały, w połączeniu z możliwością wejścia do loży i obejrzenia próby.... to doświadczenie było fantastyczne.

Nigdy nie wiedziałam o tym miejscu, dopóki nie pojawiło się w moim ulubionym teledysku. Więc tym razem, będąc w Wenecji, musiałam to miejsce odwiedzić.

Wstępnie zarezerwowałam bilety i audio tour przed przyjazdem, ale było bardzo mało czasu na stanie w kolejce, kiedy tam dotarliśmy. Przy wejściu przeprowadzono kontrolę temperatury i wszystko było bardzo bezpieczne.

Sama loża królewska jest oszałamiająca, a to daje niesamowity widok na cały teatr. Ochrona siedziała na zewnątrz królewskiej loży ograniczając liczbę osób, co było zaletą, ponieważ można było robić zdjęcia bez zbyt wielu ludzi w tle.

Re: Różne drogi do Wenecji.

116
Polecam San Giorgio Maggiore

Oszałamiające widoki 360 stopni na lagunę i Wenecję. Uwielbiałam wybierać wszystkie wyspy rozsiane po okolicy. Nie było żadnej kolejki, a my od razu wjechaliśmy na wyspę. Dodatkowo, aby dostać się na wyspę, trzeba odbyć piękną przejażdżkę łodzią. Koniecznie do zrobienia przy dobrej pogodzie.

Jest to idealny, cichy obszar, aby cieszyć się pięknem Wenecji i zanurzyć się w historii. Pierwszą znaczącą rzeczą na wyspie był drewniany kościół San Giorgio (poświęcony św. Jerzemu) w VIII - IX wieku. Wyspa została wtedy przemianowana na Maggiore (Wielka), aby odróżnić ją od wyspy o tej samej nazwie w lagunie San Giorgio in Alga. Wiadomo więc, że początki San Giorgio Maggiore sięgają 790 roku, kiedy to na wyspie zwanej wówczas wyspą cyprysów wybudowano pierwszy kościół. W 982 r. doża Tribuno Memmo przekazał wyspę benedyktynowi Giovanniemu Morosini, aby założył tam klasztor. Zbudował on z pomocą braci klasztor San Giorgio Maggiore z istniejącym już kościołem i był jego pierwszym opatem. Z czasem budynki na wyspie nabrały dostojnego wyglądu, z których najbardziej imponująca jest chyba Bazylika San Giorgio Maggiore, zaprojektowana przez architekta Andrea Palladio w 1565 roku. Dziś bazylika jest istotnym elementem weneckiego krajobrazu, widocznym z Riva degli Sciavoni i Placu Świętego Marka. Wyspa pozostawała w rękach benedyktynów aż do początku XIX wieku, kiedy to Napoleon uznał ją za teren wojskowy. Klasztor został przekształcony w garnizon wojskowy i pozostał nim po upadku Napoleona, a także w czasie panowania Austrii i Królestwa Włoch. Kiedy hrabia Vittorio Cini kupił wyspę w 1951 roku, klasztor został przekształcony po prawie 150 latach okupacji wojskowej. Założył fundację na cześć swojego syna Giorgio, chciał stworzyć międzynarodowe centrum kultury i ponownie włączyć wyspę San Giorgio Maggiore do życia Wenecji. W 1954 r. fundacja wybudowała w tym celu otwarty amfiteatr: Teatro Verde. Od tego czasu San Giorgio Maggiore jest sceną dla licznych przedstawień operowych i teatralnych. Wyspa działa w ramach Fundacji Cini i Szkoły Morskiej, od czasu do czasu kompleks obiektów na wyspie San Giorgio Maggiore i jest miejscem spotkań politycznych i porozumień najwyższej światowej rangi.

Re: Różne drogi do Wenecji.

117
Moja dziewczyna i ja miałyśmy absolutnie cudowną wycieczkę statkiem. Zobaczyliśmy Wenecję z innego punktu widzenia, a także dowiedzieliśmy się więcej o niektórych innych wyspach laguny. Podczas wycieczki zrobiliśmy sobie również nasze najlepsze zdjęcie w Wenecji, z San Marco i Palazzo Ducale w tle, które z pewnością będziemy trzymać w naszym salonie przez lata. Fantastyczne doświadczenie.

Polecam także Cannaregio, szczególnie jeśli chcecie zobaczyć "prawdziwą" Wenecję. Warto także porozumieć się z jej mieszkańcami, powinniście zamieszkać i spacerować w tym rejonie! Poczujecie włoskie ciepło roztaczające się wokół Was, a także zobaczycie jak Wenecjanie żyją. Okolica ta jest także wypełniona niesamowitymi restauracjami z dala od turystycznej pułapki San Marco, a także zawiera Nowe i Stare Żydowskie Getta, w których znajduje się Bank Rosso, a także pomnik Holocaustu i kilka starożytnych weneckich synagog. Koniecznie trzeba zobaczyć.

Re: Różne drogi do Wenecji.

119
Witam po dłuższej przerwie, by kontynuować moją opowieść o Wenecji. Temat żyje i widać to po wpisach i odsłonach, za co dziękuję.

cd.
Masyw górski Sas dla Crusc (po włosku Sasso di Santa Croce) jest z pewnością jednym z najpiękniejszych w Dolomitach. Mały kościółek u stóp potężnego masywu jest też jednym z ulubionych motywów na zdjęciach z Dolomitów i właśnie tam zaplanowaliśmy następną wędrówkę w nieznane. Wyruszyliśmy z samego rana, bo trasa dość długa, a w końcówce uzbrojona ferratami. Zrezygnowaliśmy ze sprzętu wspinaczkowego, bo znów pojawił się ten sam problem braku dwóch zestawów, a zapałek ciągnąć nikt nie chciał.
Na peryferiach Badii jest stacja kolejki linowej i skorzystaliśmy z niej, by nie tracić sił na liche przewyższenia w lesie, a te siły mogą przydać się we właściwej wspinaczce. I dobrze, gdyż odcinek dwóch kolejek ciągnął się ok 2,5 km w dość monotonnym terenie w porównaniu z nagimi skałami, bo one pociągały nas najbardziej.
Był też uroczy kościółek, z otoczenia którego można podziwiać masyw górski, a nawet oddawać się kontemplacji nad pięknem całej okolicy, jak by był dziełem boskiego demiurga, który zaprasza turystów i chroni przed wszelkim niebezpieczeństwem.

Naładowani optymizmem i wiarą w nasze niespożyte siły zaatakowaliśmy ów masyw, który z granicy lasu przeistoczył się w litą skałę. Trochę zwątpiliśmy w zaprosiny demiurga, bo pomimo że szlak miał być łatwy z ubezpieczającą liną, wyglądał na znacznie trudniejszy.
Trzymając się rękoma liny, wspinaliśmy się jakieś pół godziny i szło nam nieźle, że nawet nie robiliśmy przystanków. Jednak trzeba się było czegoś napić i zjeść, więc w górze dostrzegliśmy płaskowyż, do którego prowadziła metalowa drabina. Drabina to nic takiego, lecz ona był wysoka na jakieś dwadzieścia metrów, może więcej, a my nie mieliśmy sprzętu, żeby się przypiąć i liczyć można tylko na własne ręce w razie jakiegoś zasłabnięcia, lub upadku czegoś z góry. To była słaba hipoteza i nikt nie przejmował się takimi ewentualnościami, więc ruszyliśmy w górę drabiną, jak niezły strażak w akcji gaśniczej.
I to był błąd, bo będę to pamiętać do końca życia, a na pewno Ola.

cdn.

Re: Różne drogi do Wenecji.

120
cd.
Ola, jak strażak na drabinie, wspinała się w górę, nie oglądając się na nas, maruderów. To była chwila, kiedy znalazła się płaskowyżu i obawy o nasze bezpieczeństwo okazały się niepotrzebne, bo pozostałym również szło dobrze, choć wolniej. Płaskowyż podobny był do dużego tarasu, przez który prowadził szlak dalej, ale już o mniejszym nachyleniu i nadal ubezpieczony ferratą. Chodzenie nią jest proste, a cała trudność, to przepinanie lonży uprzęży na uchwytach mocujących stalową linę do skały.

Ten manewr trzeba przeprowadzać co kilka metrów, tak żeby co najmniej jeden karabinek był zawsze przypięty do liny. Należy go zaczepić i zablokować specjalnym systemem, ale najczęściej się tylko zaczepia o prowadzącą linę, by nie tracić czasu na drobiazgi. Właśnie takiego wspinacza widzieliśmy, jak pomija to blokowanie, bo nie powoduje zwalniania tempa przemieszczania. On szedł jak burza na tej niewielkiej pochyłości i właściwie mógłby się wspinać bez żadnego sprzętu, tak jak my.

Żałuję, że przyglądaliśmy się temu wspinaczowi ze sprzętem ponieważ refleksje nasunęły się same o naszym niedocenianiu ryzyka, gdzie już ta drabina była jego przedsmakiem. Dalej na szlaku zapewne były właściwe trudności, gdzie bez sprzętu ani rusz i w przewodniku na to zwracali uwagę. Nasze obawy rozwiała Ola, wskazując łatwy szlak i że powinniśmy iść dalej. Na mapie szlak się rozwidla na dwa i jeden biegnie w górę, a drugi dużym łukiem schodzi z płaskowyżu w innym miejscu. Tylko że przejście nim to następne 8 godzin i to daleko od naszego wyciągu, a już parę godzin byliśmy w trasie. Przedyskutowaliśmy, że najlepiej będzie wrócić, bo i tak wycieczka będzie ładna.

Po posiłku i odpoczynku zaczęliśmy się ewakuować i z niebezpiecznych rzeczy do sforsowania była tylko drabina, którą wcześniej pokonaliśmy bez problemu. Dostrzegłem w oczach Oli, że coś jest nie tak i pomyślałem, że to fakt powrotu tak na nią wpłynął, a przecież była tam dla ostrych wrażeń i fizycznego wysiłku. Jednak nie mogliśmy się poddawać i należało zejść tą nieszczęsną drabiną. Pierwszy schodziłem ja, za mną Ola, potem Ela i Stasiu. Po kilku metrach schodzenia widziałem Olę, jak zatrzymała się na drabinie i nie mogła zrobić kroku w dół, ani w górę. Po prostu stanęła jak wryta i nie pomogła perswazja oraz pomoc, bo opanował ją jakiś lęk i była obawa, że może odpaść od drabiny, a przepaść była niezła. Zrozumiałem wówczas, co znaczą ferraty i jaki błąd popełniliśmy.

cdn.

Wróć do „Włochy”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 40 gości