Nieprzeczytane posty

Re: Relacja z wysp Kanaryjskich

41
W końcu udało mi się wsiąść do auta i obraliśmy kurs na Morro Jable. To jest miasteczko leżące w południowej części wyspy. Ma swój urok i historię. W małej portowej restauracji serwują najlepsze dania z owoców morza. Słynie też z przepięknych plaż. W tym dniu nie zatrzymywaliśmy się w miasteczku, lecz już drogą szutrową pojechaliśmy dalej do następnego malowniczo położonego miasteczka Puerto de la Cruz na samym końcu wyspy. Po zwiedzeniu zabudowań, muzeum, zrobieniu wielu fotek, ruszyliśmy w kierunku celu podróży, a była nim trudno dostępna dzika plaża z osadą Cofete.

Chcieliśmy tam przyjrzeć się martwemu wielorybowi wyrzuconemu na plażę. Ale nie tylko, bo z tym miejscem wiążą się historyczne niechlubne wydarzenia ze zbrodniarzami hitlerowskimi. Planowaliśmy tam dojechać północną stroną wyspy zwłaszcza, że na mapie widniały tam liche, ale drogi. Najpierw prowadziła wąska asfaltowa, którą dojechaliśmy do przepięknego miejsca o nazwie Faro Punta Pesebre z niezapomnianymi widokami. Tam na wysokich klifach i urwiskach skalnych można podziwiać bezmiar oceanu i ogromne fale uderzające o skały. Takich miejsc widokowych jest dużo, a czasu za mało, żeby wszystko obejrzeć. Czas nas poganiał, więc chcieliśmy sobie skrócić drogę na plażę Cofete i wybraliśmy piaszczystą ścieżkę w sam raz na nasze autko.

Dziarsko skręciłem w nią mając świadomość, że nasze terenowe auto poradzi sobie z nią dobrze. Utwierdziło mnie w tym inne auto jadące przed nami, ale jakieś takie dziwne. Wyglądało na samoróbę specjalne do pokonywania piaszczystych terenów. Podobne bardziej do żaby, niż samochodu. Ono jechało szybciej od nas i znikło nam z oczu za wzniesieniami. Ja wolałem ostrożną jazdę, bo co chwilę nas zarzucało, koła zapadały się w luźnym piasku. Ale co to dla Jimpera, więc wdusiłem na gaz. W pewnym momencie ujrzałem jadącą przed nami żabę, ale wracającą. Mnie serce uradowało się na ten widok i myśl, że nam lepiej idzie. Jednak szło krótko, bo czułem, że się zapadamy coraz bardziej. Wiedziałem, że nie możemy się zatrzymać, bo to byłby nasz koniec. Szybko wypatrzyłem miejsca, gdzie można zawrócić i zabrałem się za ten manewr. Auto miało automatycznie włączany tylny napęd, kiedy wystąpi poślizg kół, ale i to było za mało. Czułem, jak podwoziem co chwilę dotykam o piach i auto zwalniało coraz bardziej. Prawie się zatrzymało, a koła mieliły w miejscu. Byłem przekonany, że będziemy musieli zostawić samochód i wracać stopem, a raczej pieszo, jakieś 10 km do najbliższej osady. Nawet zasięgu komórkowego nie było.

Z opresji uratował nas Sławek wciskając guzik blokujący wszystkie koła. To taka awaryjna funkcja, o której w tym momencie nie pomyślałem. Walczyłem autem jeszcze minutę, może dwie i udało się. Byliśmy uratowani. A najbardziej nasze damy, bo w tym dniu nie planowały pieszych wędrówek, natomiast Cofete znalazło się w zasięgu ręki.
cdn.

Re: Relacja z wysp Kanaryjskich

42
Witam forumowiczów. Kiedy tak czytam tę relację to powiem że mało jest tak dokładnych opisów. Trzeba czekać zanim dowiemy się co się stało z wyczynowcami na rowerach. Nie sądziłem że z drobnych, czasami tak mało istotnych kwestii można zrobić ciekawą historię, a jednak można i udaje ci się to. Najbardziej podoba mi się w tej relacji to ''wplatanie'' ciekawostek z danego miejsca jak np: fale na Fuerteventurze, nie wiedziałem o tym. Dzięki za to i za poświęcony czas. W dobie pandemii fajnie jest uciec myślami gdzieś indziej.

Re: Relacja z wysp Kanaryjskich

43
Dzięki za miłe słowa, a to również informacja, że nie zanudzam tymi długimi opisami. Lubię wracać do wspomnień, bo tylko to zostało w pandemii i pewnie tak potrwa jeszcze długie miesiące. A więc przez te miesiące trochę poskrobię tu, na forum. A potem może wszystko wróci do normalności i skoczę tu i tam na wczasy złapać wenę do następnego pisania.

Re: Relacja z wysp Kanaryjskich

44
Jazda na skróty nie udała się i musieliśmy objechać okrężną utwardzoną drogą, która prowadziła przez wzniesienia, przełęcze i po wykutych w skalnych ścianach. Wcześniej zostaliśmy poinformowani, że należy wracać o widoku, bo jazda w tym miejscu o światłach nie należy do bezpiecznych. Drogi są kamienisto szutrowe i niczym nie zabezpieczone przed spadnięciem w przepaść. A byłoby to nieciekawe lecieć, jak ptak, setki metrów w dół. Dla mnie to atrakcja, a tym bardziej Sławka. Na moje obawy powiedział: - Zdzichu, jak ci nogi miękną, to ja poprowadzę. Nawet w nocy.
Sławek był po rannym szampanie, więc wolałem, by nie prowadził i odrzekłem, że i polatać terenówką potrafię, nawet w nocy. Ela struchlała, a Ania trzymała mnie za słowo odnośnie tego latania. Ona świetnie prowadzi i trudno za nią się utrzymać po górskich drogach. Nie mogłem się zbłaźnić i ruszyłem ostro drogą w kierunku gór.

Zobaczyłem we wstecznym lusterku, jak zaświeciły się oczy Ani. Zapewne z radości, że będą emocjonujące chwile, a może grozy, na tej górskiej drodze. Nawet powiedziała do mnie: -Zdzisiu, przyspiesz, bo w tym tempie nie dojedziemy przed zmierzchem.
Odległości są tam niewielkie i po pokonaniu kilku kilometrów znaleźliśmy się na przełęczy w górach. Przed nami roztaczał się przepiękny widok na góry wpadające w ocean i wąska dróżka prowadząca stromo w dół do uroczej dzikiej plaży. W tym miejscu jest punkt widokowy i zdecydowaliśmy, że zatrzymamy się, by pstryknąć parę fotek. Miejsca jest tam niewiele i należało tyłem wjechać na dość stromą pochyłość, by móc później wydostać się stamtąd. Dałem wsteczny i z poślizgiem kół tam się wdrapałem. Nagle Sławek krzyknął: - Uważaj, bo spadniemy!
cdn.

Re: Relacja z wysp Kanaryjskich

45
Pamiętam jak na Lazurowym Wybrzeżu próbowałem odnaleźć ukrytą plażę. Miałem nowego wynajętego vana citroena bez ryski a tu przede mną szutrowa droga z takimi koleinami że po ok 20 minutach szarży dałem sobie spokój. Gdybym ugrzązł minęły by wieki zanim by mnie znaleźli. Zdałem sobie sprawę że czasami lepiej jest odpuścić. Na szczęście Wam się udało.

Re: Relacja z wysp Kanaryjskich

47
Corvin pisze: 13 gru 2020 21:04 Pamiętam jak na Lazurowym Wybrzeżu próbowałem odnaleźć ukrytą plażę. Miałem nowego wynajętego vana citroena bez ryski a tu przede mną szutrowa droga z takimi koleinami że po ok 20 minutach szarży dałem sobie spokój. Gdybym ugrzązł minęły by wieki zanim by mnie znaleźli. Zdałem sobie sprawę że czasami lepiej jest odpuścić. Na szczęście Wam się udało.
Nie całkiem się udało, bo jednak zawróciłem, ale szczęśliwie. Jednak gdybyśmy utknęli w tym piachu, to zapewne znalazłby się jakiś sposób ewakuacji. Najprostszy to za kierownicą usiadłaby najlżejsza laska, a chłopy pchaliby auto ile sił. Ja mam 100 kilo, Sławek podobnie, a do tego rywalizacja i sukces gotowy.

Re: Relacja z wysp Kanaryjskich

48
Malibu pisze: 14 gru 2020 18:24 Wyspy Kanaryjskie są magiczne. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Fajnie przedstawiłeś ten region Europy, na pewno wiele osób pomyśli o wycieczce właśnie na wyspy Kanaryjskie.
Tak, Wyspy Kanaryjskie, to Europa, pomimo że geograficznie bliżej im do Afryki. Powinny się nazywać na przykład afroeropa.
One rzeczywiście sa magiczne i mi pasują idealnie z różnych względów. Główny to subtropikalny klimat i zróżnicowany w zależności od wyspy i strefy. Takich miejsc jest więcej na świecie, lecz z prawem i kulturą zachodnio europejską chyba nie ma. To nie sztuka polecieć do Egiptu, Turcji, czy do dzikszego kraju za mniejsze pieniądze i zostać postrzegany jako bogaty turysta.
Natomiast na kanarach nie ma biedy i pracownika hotelu również stać na podróżowanie po świecie.

Re: Relacja z wysp Kanaryjskich

49
I nie spadliśmy, ale zjechaliśmy bezpiecznie krętą i stromą dróżką wśród skał, a na samym końcu dostaliśmy się na płaski teren z osadą Cofete. Ona jest mała z ok 30 domostwami, gdzie w byle jakiej restauracji można coś zjeść i wypić. My wzięliśmy tylko kawę, bo jakoś nie mieliśmy zaufania do tej okolicy. Może dlatego, że w niedalekiej odległości stoi okazały budynek z wieżyczką o nazwie Vlilla Winter. Jak wieść niesie, ona ma związek z oprawcami nazistowskimi, którzy przechodzili tam operacje plastyczne i później byli przerzucani do Argentyny. W owym czasie w pełnej tajemnicy pojawiały się tam łodzie podwodne transportujące oprawców.

Ale nie to było naszym celem, lecz przepiękna dzika plaża ciągnąca się wiele kilometrów, na której prawie nie było ludzi. Za to mieliśmy przepiękne widoki z jednej strony wzburzonego oceanu, a z drugiej wysokie skały i żadnej infrastruktury turystyczno hotelowej psującej wygląd natury. Ciekawe jak długo takie miejsca zostaną nietknięte cywilizacją i oby jak najpóźnej.
Martwego wieloryba nie znaleźliśmy i pewnie pożarły go jakieś drapieżniki. A może był, tylko nie doszliśmy do niego, bo ta plaża jest naprawdę długa, a stopy zapadały się w piachu po kostki.

To był ostatni odcinek wspomnień z Fuerteventury, ale nie z Wysp Kanaryjskich. W następnym poście napiszę o Teneryfie, na której byłem kilka razy i będzie to kontynuacja tego tematu.

Re: Relacja z wysp Kanaryjskich

50
Cześć wszystkim. Bardzo ciekawa relacja, pełna ciekawych opowieści, czasem wesołych czasem mniej ale przecież o to chodzi prawda. W końcu podróżując w nieznanie powinna na nas czekać prawdziwa przygoda.

Co do wioski o której pisałeś to jeśli już wybierzecie się do wspomnianej restauracji to koniecznie spróbujcie Lapas (lokalne limpety), które są prawdopodobnie najbardziej popularną pozycją w menu (zwłaszcza wśród miejscowych). Kolejną z rzeczy, którą można polubić w tym miejscu jest to, że serwują piwo Estrella Damm, które jest miłą odmianą Tropical! Ceny są trochę wysokie, często robi się także tłoczno, ale myślę że i tak warto tu wpaść, chociażby po kawkę.

Wróć do „Hiszpania”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 142 gości