Nieprzeczytane posty

podróż przez Meksyk - 11-12.2011

1
chcialem sie podzielic informacjami z naszej podrozy po meksyku z listopada-grudnia 2011. moze komus bedzie to pomocne przy planowaniu podrozy. pozdrawiam!

Meksyk-
W sobote 26.11 wylecielismy i po przesiadce w Amsterdamie o godzinie 19.30 wyladowalismy w Mexico City. Na lotnisku powitaly nas pieski szukajace narkotykow (dzine, raczej sie z meksyku wywozi niz wwozi) po szybkim przejsciu kontroli paszportowej i skontrolowaniu bagazu znalezlismy sie na hali przylotu zastanawiajac sie czy jechac taksowka czy metrem. Okazalo sie za na lotnisku mozna kupic “przedplacony” bilet na taksowke. Jazda do centrum, gdzie mielismy juz wczesniej zarezerwowany hotel w poblize Zocalo kosztuje 135 pesos. W porownaniu do ceny biletu na metro 4peso to duzo, ale chcielismy uniknac jezdzenia metrem po nocy i szukania hotelu. Okazalo sie ze do centrum jedzie sie b. krotko i hotel ktory zarezerwowalismy przez booking com po 20Euro za noc to byl najlepszy nocleg w odneosieniu do ceny z calej wycieczki. 10 minut spacerem od Zocalo……….zrobilismy maly spacer i poszlismy spac kolo 23.
Niedziela 27.11
Wstalismy rano o 7 i o 8 rozpoczelismy zwiedzanie, aby zdazyc przez jeden dzien zwiedzic mexico city, okazalo sie ze jeden dzien to w zupelnosci wystarczajaco. Po miescie jezdzilismy metrem, ktore okazuje sie bardzo funkcjonalnym srodkiem transport. Obejrzelismy sanktuarium Maryjne Guadelupy, muzeum antropologiczne przechadzajac sie po okolicznym parku, probujac lokalnych potraw sprzedawanych przy ulicy i obserwujac tance majow, obejrzelismy muzeum Trockiego, ktore okazalo sie b. skromnym domkiem, naturalnie do obejrzenia jest tez zocalo z cala okolica, ciekawe jest tez muzeum medycyny. Naturlanie trzeby bylo zrobic przystanek przy Palacio Bella Arte. Zdecydowalismy sie nie jechac juz na plywajace rynki. Tego dnia bylo b zimno ok 12 stopni, na co sie nie przygotowalismy. Okolo 19 zmeczeni po calym dniu wrocilismy do hotelu. Nastepnego dnia mielismy samolot do Meridy. Postanowilismy zamowic poprzez recepcje taksowke tej samej firmy (Excellencia) ktora przywiozla nas z lotniska. W zasadzie to juz w pierwszy dzien rzucilo nam sie w oczy ze niewiele ludzi zna jakikolwiek obcy jezyk, a nasz hiszpanski byl gorszy niz slaby.
Poniedzialek 28.11
Lot mielsimy o 8.45 wiec postanowilismy wyjechac z hotelu ok 6 rano. Jak juz wieczorem podejrzewalismy taksowka nie przyjechala a przed drzwiami stala niby przypadkiem normalna taksowka miejska. Recepcjonista udawal ze dzwoni do firmy z ktorej zamowilismy nasza takse i i nformowal nas ze zaraz bedzie. Jego kolega w tym czasie reklamowal taksowke czekajaca przed hotelem. W koncu nie doczekawszy sie taksowki lotniskowej wsedlismy w te miejska takse i za 150 peso pojechalismy na terminal 2 i udalismy sie Aeromexico do Meridy. Na lotnisku odebralismy zamowione auto, okazalo sie ze zamast zamowiangeo malego hundaia atosa dostalismy 3 klasy wiekszego nissana (ok 22Euro za dzien) i pojechalismy nim na ruiny Uxmal. Po ok 1,5 godzinie jazdy dotarlismy do uxmal. Zwiedzilismy ruiny, oraz sklepik z pamiatkami gdzie kupilismy drewniana maske majow wydajac 480peso, co okazalo sie b duzym przeplaceniem, chod maska jest bardzo fajna i ladneijsza od tych sprzedawanych na straganach w Chitzen izta. Obok Uxmalu zwiedzilismy jeszce inne okoliczne ruiny. Bylismy zaskoczeni cena – nalezy kupic 2 bilety na osobe – jeden to bilet wstepu a drugi to podatek federalny - razem ok 150 peso na osobe. Wieczorem przed zmierzchem wrocilismy do meridy i udalismy sie do hoteliku przy calle 68 – jest to prowadzony przez belgisko-meksykanskei malzenstwo hotelik oddalony o ok 10 minut spacerem od centrum. Przeszlismy sie spacerem po centrum, przypadkiem znajdujac sie w srodku policyjnej akcji konfiskujacej automaty do gier, zjedlismy smaczny obiad oraz obejrzelismy pokaz tancow, ktory odbywa sie w poniedzialki przed ratuszem. Ok 22 poszlismy do hotelu chcac po drodze kupic hamak, bo podobno merida to centrum hamakarstwa. Niestety sklep fabryczny byl juz nieczynny wiec poszlismy do hotelu.
Wtorek 29.11
Wstalismy o poranku, zaplacilismy za hotelik 30USD i zjedlismy sympatyczne i smaczne sniadanko w ogrodzi hosteliku. Planujac dalszy pobyt podszedlem do dworca autobusowego aby dowiedziec sie o godziny wyjazdow autobusow i ceny biletow do Palenque. Ok 9 wyjechalismy autem do Chitzen Itza. Drogi Yucatanu sa szerokie, ruch jest b. maly wiec wybierajac bezplatna droge dojechalismy spokojnei do chiczenicy. Okazalo sie ze jest to chyba najwiekszy kompleks pyramid, a na pewno najwiekszy kompleks handlowy. Niezliczone ilosci straganow ze wszytskimi mozliwymi pamiatkami w atrakKucyjnych cenach spowodowanych przez silna konkurencje. Warto tutaj kupic pamiatki jezeli ktos chce. Kupilismy jeszcez maski drewniane na prezenty i kilka drobnostek jak braloczki itp i po zwiedzanu udalismy sie na obiad i w dalsza droge na wybrzeze do Tulum, gdzie obejrzelismy ruiny usytulowane nad samym brzegiem morza. Bardzo piekne miejsce. Ok 16.30 pojechalismy do odleglego o ok 55km Playa del Carmen, gdzie postanowilismy zostac 2 dni. Nie bylo latwo znalezc miejsce hotelowe w korzystnej cenie, po kilku wizytach w internetcafe i przeszukaniu Kayaka znalezlismy blisko centrum hotel za 500 peso za pokoj z klimatyzacja. Zostawilsimy rzeczy i poszlismy szukac jedzenia. Niestety restouracyjki, ktorych jest masa przy glownym deptaku (calle 5) sa bardzieja nastawione na gusta amerykanow, ktorzy tam przyjezdzaja, ale udalo na sie zjesc kolacje i zrobic spacer glownym deptakiem. Generalnie przez caly pobyt w meksyku mialem wrazenie, ze jestesmy we wloszech bo tyle bylo pizzeri. Po powrocie do hotelu zauwazylismy ze w bungalowaw niezbyt przyjemne pachnie drenem, z ktorego byy wykonane, klimatyzacja dziala jak czolg na poligonie a z czystoscia nie ma on wiele wspolnego. Dziwne jest ze ten hotelik mial 4* Tripadvaisor i status recommended. Od tego czasu nigdy juz nie kieruje sie wskazuwkami tej organizacji. Noc ledwo przespana, rano o 6 postanowilismy ze musiymy sie z tego hotelu wyprowadzic
Sroda 30.11
Na szczescie oddano nam pieniadze za dwie noce i o 7 sie wyprowadzilismy. Udalo nam sie za 750 peso znalezc bardzo fajny hotelik jedna ulce dalej. Jedzac na sniadanie pizze szlismy w strone centrum nurkoweo abyss na calle 1 gdzie na 8.30 mielismy umowione nurkowanei w slynnych cenotes. Za 120USD+15 za sprzed od osoby zrobilismy po 2 nury w cenrotach dos ojos znajdujacych sie kolo tulum. Jest to fantastyczne miejsce do nurkowania, max glebokosc to ok 12m. Pierwszy nur prawie 50 minut, drugi 45. Swietne wrazenia, zwlaszcze slonca wpadajacego do jaskin od gory. Trafil sie na megawyluzowany divemaster wiec caly dzien byl b. mily. Jezeli ma sie samochod to warto pojechac prosto do danego centou, leza przy glownej drodze, tam nurek jest tanszy i kosztuje ok 90USD. Po powrocie do playa lezelismy na plazy przekonujac sie do nastepnych 2 nurow w morzu nastepnego dnia, na co sie zdecydowalismy.
Czwartek, 01.12
O 8.30 rano po zjedzeniu kawalka pizzy na sniadanie bylismy w centrum nurkowym. Ok 9.30 wyplynelismy lodka na rafy. Nurkowanie b fajne, duzo wiecej zwierzat do zobaczenia jak np w egipskim sharmnie, raf mniej. Widzielismy sporo zolwi wodnych, plaszczki, lionfish, barakudy itp. Po dwoch nurach kolo 13.30 wrocilismy do play i do wieczora wylegiwalismy sie na plazy korzystajac z ladnej pogody i spacerujac.
Piatek 02.12
Wyruszylismy o 8 z rana w kierunku Meridy aby zdazyc oddac samochod do godziny 12,30 na tamtejszym lotnisku. Udalo nam sie Just in Time. Okazalo sie ze na lotnisku jest biuro sprzedazy biletow autobusowych ADO wiec kupilismy bilety do Palenque na 22. Przyjezd mial byc na 7 rano. Z lotniska musielismy sie dostac do centrum – sa tylko taksowki – lotniskowa kosztowala 180 peso co na tak mala odleglosc jest zlodziejstwem w bialy dzien. 500 Metrow za rogiem wzielismy taksowke miejska za 50 peso. Chcielismy oddac plecaki do przechowali bagazowej, jednak koszt 20 peso za sztuka za godzine to bylo zdecydowanei za duzo wiec postanowilismy odwiedzic hotelik w ktorym wczesniej nocowalismy i tam sprobowac – udalo sie. Poszlismy do centrum na obiad – rewelacyjny i w miare tanai restouracyjka las vigas prawie przy zokalo nas zachwycila. Najlepsze jedzenie calego pobytu. Pozniej w sklepie z hamakami przy calle 56 nr 516b kupilismy bawelniany hamak za 150 peso bez targowania. W innych sklepach wyjsciowa cena za taki hamak bylo 2000. Do wieczora pokrecilismy sie po miasteczku i o 22 wyruszylismy nocnym autobusem do Palenque.
Sobota 03.12
W nocy w autobusie omal nas nie okradli, na szczescie Marta obudzila sie w pore i zlapala wspolpasazera dobierajacego sie do naszego podrecznego plecaczka. Tlumaczyl ze sie pomylil i po kilku minutach zniknal w tyle autobusu a pozniej sie przebral. Finalnie w Palenqe oakazalo sie ze okradli innych turystow. Z rana znalezlismy hotelik w dzielnicy Canada za ok 600peso i zaraz wyruszylismy na zwiedzanie wodospadow Aqua Azul i Misol Ha oraz ruin Palenque. Wycieczka z biura w miasteczku kosztuje ok 350 Peso. My pojechalismy najpierw busikiem z tubylcami w kierunku ocosingo za 25 pesos wysiadajac w okolicy Agua Azul, z glownej ulicy taksowka zwana collectivo za 15 od osoby dojezdza sie do wodospadow. W ten sam sposob jedzie sie w droge powortna. Na glownej drodze zlapalismy busik w strone paenque i wysiedlismy na wysokosci misol ha. 15 minutowym spacerkiem dochodzi sie do wodospadu, gdzie nalezy zakupic bilet. Misol ha jest ladniejszy od agua azul, mniej “skomercjalizowany” tam sie wykapalem w zimnej gorskiej wodzie dla ochlody a Marta pilnowaa naszych rzeczy. Spacerkiem wrocilismy do glownej drogi i tym razem zlapalismy pickup ktirym na pace dojechalismy do Palenque. Jazda pickupem jest tansza od busika bo kosztuje tylko 15peso. Z centrum za 10 peso dojechalismy do ruin Palenque ktore zdazylismy obejrzec przed zachodem slonca. Po powrocei do miasteczka przeszlismy sie przez centrum, podobnie jak w meridzie jest sporo “klubow dla Panow” z prostytukami czekjacymi przed wejsciem. Po obiedzie kupilismy buleczki na sniadanie nastepnego dnia i poszlismy spac.
Niedziela 04.12
Wstalismy rano i pojechalismy autobusem do San Cristobol, gdzie dotarlismy o godz14 po porzejezdzie przez gory. Bilet na autobus OCC kosztowal ok 140 peso. W san cristobol postanowilismy wesprzec polskich przedsiebiorcow i przespac sie hostelu prowadzonym przez polke (Hostel Iguana) – 2 osobowy pokoik hostelowy bez lazienki kosztowal 240peso, pojedyncze miejsce 100 peso, z nieznanych wzgledow zakaz uzywania spiworow ktory zlekcewazylismy. Rzeczonej Polki nie spotkalismy, jedynie na recepcji jakas dziewczyne chyba meksykanke majaca problem z czytaniem mapy – zdanej z polecanych przez nia knajpek ktore zaznaczyla na mapie nie znalezliszmy. Dziewczyny tez juz wiecej nie spotkalismy. W San cristobol tuz po zachodzie slonca robi sie chlodno wiec warto ubrac sie troszke cieplej. Posiedzielismy przy winie w Café Praga z muzyka na zywo, pospacerowalismy po miescie, chcielismy kupic piwko aby posiedziec przy ognisku zapowiadam w hostelu. Okazalo sie ze wieczorem piwa w sklepie nie mozna kupic a ognska w hostelu nie bylo. Posiedzielismy chwile w hamakach hostelowych i poszlismy spac.
Poniedzialek 05.12
Z rana kolo 6.30 opuscilismy hostel zostawiajac na recepcji brakujace 40 Peso i nie widzac nikogo poszlismy w strone dworce. Busikiem kosztujavem po 40 peso dojechalismy w godzinke do Tuxla Gutierez a stamtad taxowko do lotniska za 150peso. Z tuxli o 11 mielismy samolot do Oaxaka. W male cesnie linii Aerotukan oprocz nas podrozowala jeszcze tylko jedna amerykanka, wiec czulem sie jak w prywatnym samolocie. Pilot z nudow caly czas pisal smsy. Zobaczylismy z gory Kanion i po ok 2h dolecielismy do Oaxaki. Na lotnisku wzielismy auto ktore mielismy zarezerwowane, Tym razem zaiast atosa dostalismy corse zwana chevrolatem chevy. Obejrzelismy ruiny w Mitli ok 35km od Oaxaki. Generalnie ruiny sa slabe i nie za bardzo opalca sie tam jechac. Po poludniu wrocilismy do centrum i znalezlismy hotelik, ktory kosztowal ok 600 peso. Wieczorem zrobilismy sobie maly spacer po centrum tego urokliwego miasteczka.
Wtorek 06.12
W mikolajki postanowilismy obejrzec ruiny Monte Alban w poblizu Oaxaki i nastepnie udac sie przez gory do Puerto Escandido, miejscowosci nad oceanem, ktora rzekomo jest rajem dla surferow. Dorga przez gory trwala dluzej nizy myslelismy i byla gorsz niz mozna przypuszczac. Wysokie gory, droga mega kreta a w dodatku pelna dziur. Szczesliwie udalo nam sie dojechac do Puerto przed zmrokiem. Znalezlismy sympatyczny hotelik w dzielnicy surferskiej za 600 peso i poszlismy zjesc kolacje i przespacerowac sie pop lazy.
Sroda&czwartek 7&8.12
Blogie leniuchowanie na plazy, na ktorej poza kilkunastoma surferami nikog nie bylo. Przyjemny wiaterek, chlodna woda w oceanie i ogromne fale i spokoj.
Piatek 09.12
W Piatek ok 7 rano wyruszylismy do Acapulco, droga byla dosc dobra i ok 14 dotarlismy na miejsce. Genralnie Acapulko to chyba najbrzydsza czesc Meksyku jaka widzielismy. Przedmiescia wygladaja prawie tak zle jak te w Phon Phenie, brudno, balagan, jednym slowem syf. Niestety centrum niewiele lepsze. Wiekszosc domow pobudowanych na zboczach lata swietnosci ma kilkadziesiat lat za soba. Miasto robi dosc odrazajace wrazenie. Po legendzie ktora krazy wokol Acapulko nie spodziewalismy sie takiego czegos. Nawet slynne skaly na La Quebrada z ktorych odbywaja sie skoki nie robia takiego wrazenia jak to jest opisywane. Jednym slowem gdybym przyjechal na 2 tygodnowy urlop do Acapulco to bym sie zalamal. Hotel Eiffel kolo La Quebrady w ktorym spalismy kosztowal 400, bez klimy 300, wzielismy pokoj za 400. Bylismy jedynymi goscmi w tym hotelu a klima tylko burczala i z chlodzeniem powietrza nie miala nic wspolnego. Skoki na La Quebradzie obejrzelismy o 20, wstep to 40 peso od osoby. Fajnie popatrzyc ale nic nadzwyczajnego.
Sobota 10.12
Cieszylismy sie jak o 6 rano wyjezdzalismy z Acapulco w strone Mexico City. Platna autostrada kosztujaca ok 700 Peso prowadzi przez gory i pozwala w 3,5do 4 godzin pokonac 370km do stolicy. Czesciowo jechalismy droga bezplatna ale po ok 4,5h dotarlismy do rogatek i tzw obwodnicy “Periferico”. I tam sie zaczelo. Czesc ulicy byla zamknieta zaczely sie robic korki i klopot z orientacja bo nie mielismy planu miasta a znaki jakos nie kierowaly na inne miasta. Po 1,5 h nie minelismy nawet 1/3 obwodnicy. Zdecydowalismy sie wyjechac poza miasto i w inny sposob dotrzec do Theoticuanu. Po wielu probach jakos sie udalo i o 14 bylismy w theotickuanie. Ok 1,5h zajelo nam obejrzenie ruuin i wracalismy do lotniska, gdzie trzeba oddac samochod. Tak zle oznakowanego dojazdu do lotniska jeszcez w zadnym miescie nie widzialem. Znaki sie pojawiaja i znikaja. Jakos dalismy rade o ok 17 bylismy na lotnisku, o 19 przezylismy male trzesienie ziemi nie swiadomi tego ze to trzesienie. Do konca myslalem ze to przestawiali rekawy lub cos podonego i trzesie sienadbudowka terminala. Dopier po powrocie do Europy dowiedzielismy sie ze 160km od MC bylo trzesienie o sile ok 6. W niedziele o 15 wyladowalismy w amsterdamie.

Refleksje:
Generalnie Meksyk to dalej kraj 3 swiata – brud, bieda, niedbalstwo i lenistwo. Rejony turystyczne jak polwysep Youcatan wygladaja znacznie lepiej niz reszta kraju. Meksyk okazal sie relatywnie drogim panstwem, zwazywszy na poziom zycia mieszkancow. Bardzo duzo jest policji i wojska na ulicach, wszyscy z dluga bronia, w kamizelkach kuloodpornych jakby mieli jechac na akcje antyterorrystyczna. Bardzo malo ludzi zna inny jezyk niz hiszpanski. Spotyka sie bardzo malo turystow z plecakmi zapewen ze wzgledu na ceny. Narod bardzo religijny. Na naszej drodze spotkalismy dzeisiatki jezeli nei setki pielgrzymek maryjnych – rowerowych, pieszych, biegowych, motocyklowych itp. Duzym rozczarowaniem jest Acapulco. Jedzenie smaczne, wszystko z chili i innymi ostrymi dodatkami. W centrach turystycznych glownie pizzerie i hamburger dla gringos. Nastepna wizyta w mexyku to pewnei Yucatan i cel typowo nurkowy.

Re: podróż przez Meksyk - 11-12.2011

3
Witaj. Muszę przeznać że wycieczka w bacpackerowskim stylu po Meksyku to nie lada wyzwanie, zarówno jeśli chodzi o organizację jak i kwestę bezpieczeństwa. Widać że poradziliście sobie bez większych problemów choć jak wspominałeś nie zawsze było tak pięknie jak by się mogło wydawać. . Mnie nie pozostaje nic innego jak tylko podziękować za obszerny i wyczerpujący opis podróży.
Zobacz, naszą wyjątkową książkę Sekretne miejsca w Europie , w której znajdziecie miejsca, których w większości nie ma na mapach ani w przewodnikach. Ta wyjątkowo rzadka publikacja ujrzała światło dzienne po blisko pięciu latach poszukiwań. To idealna propozycja dla wszystkich, nie tylko tych kochających podróże, link do książki https://podroze.org.pl/product/sekretne ... w-europie/
ODPOWIEDZ

Wróć do „Meksyk”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 6 gości