Wietnam nie kojarzy Wam się zapewne z turystyką. Mojemu pokoleniu (powiedzmy: grubo powyżej 50-tki) kraj ten kojarzy się z wojną; młodszym może z biedą, izolacją i szarzyzną tzw. “byłego systemu”. W tych niewesołych skojarzeniach jest – powiedziałbym – ¼ prawdy i ¾ fałszu. Miałem okazję spędzić w Wietnamie 3 tygodnie jako holenderski doradca przy projektowaniu zabezpieczeń miasta Ho-Chi-Minh’a (byłego Sajgonu) przed powodziami ze strony morza. Miasto to będę nazywał skrótowo HCMC (Ho-Chi-Minh-City), tak jak to robią gospodarze. Obok niego zwiedziłem również Hanoi, Zatokę Ha Long i część Delty Mekongu – wszystko to w ramach pracy i w intensywnym kontakcie z gospodarzami. Można więc powiedzieć, że dość dobrze poznałem tak kraj jak i ludzi.
Pierwsze wrażenie może rzeczywiście być dość szokujące – szczególnie dla kogoś, kto po raz pierwszy ląduje na Dalekim Wschodzie. Lotnisko w HCMC straszy jeszcze poamerykańskimi bunkrami wśród pasów startowych. Do centrum miasta wiedzie już wprawdzie autostrada, ale gdy człek po “zakotwiczeniu” w hotelu chce trochę rozejrzeć się w okolicy, od razu wpada w lawiny motorowerów wypełniające ulice (czasem i chodniki), gąszcz straganów, kuchenek oferujących różne przekąski i innych “geszefcików”. Niektóre z nich o powierzchni mniejszej niż 1 m2, wszystkie zaś ruchliwe, hałaśliwe, łatwe do zwinięcia i przeniesienia gdzie indziej. Trochę to przypomina byłe bazary na Stadionie X-lecia w Warszawie, tylko egzotyka twarzy, zachowań, potraw, innych oferowanych towarów i usług nie od razu nasuwa to porównanie.
Widać oczywiście, że ludziom tam nie przelewa się. Ale nie widać skrajnych przypadków ubóstwa czy społecznej degradacji, tak jak np. w Indiach, Tajlandii czy Indonezji. Nie ma prawie wcale żebractwa, żenującego eksponowania kalectwa itp. I to pomimo, iż nie brakuje w Wietnamie ludzi ciężko przez życie upośledzonych, by wspomnieć tylko dziesiątki (jeśli nie setki) tysięcy ofiar tzw. “agent orange” – trucizny rozsypywanej w czasie wojny przez amarykańskie samoloty by zniszczyć dżunglę, w której krył się Vietcong. Tacy ludzie po prostu znaleźli – skromną wprawdzie ale jednak – ochronę państwa.
Dalszy ciąg nastąpi…
Wietnam
1Nie powiedziałem, że przybyłem was ocalić. Przybyłem ocalić Ziemię. (Klaatu w filmie "Dzień w którym Ziemia zatrzymała się")
- Załączniki
-
- Przyrządzanie obiadu (dla siebie i kota) bezpośrednio na ulicy, HCMC
- IMG_2714-.jpg (80.52 KiB) Przejrzano 19020 razy
-
- Typowy obrazek ulicy w HCMC pełnej motorowerów
- IMG_2687-.jpg (91.19 KiB) Przejrzano 19020 razy
-
- Dosuszanie orzeszków ziemnych bezpośrednio na chodniku, HCMC
- IMG_2685-.jpg (79.1 KiB) Przejrzano 19020 razy