Coś mało opinii o Rydze. Ja w Rydze zakochałem się od pierwszego wejrzenia, a bardziej w jej mieszkankach
No to porcja moich wrażeń i mini relacja. Czerwiec 2011:
Jadąc do Rygi wiedziałem tylko to, co na szybko przeczytałem na wikipedii - mała, ale urokliwa starówka oraz własny egzemplarz Pałacu Kultury. Wypad samochodem, wcześniej zaliczone Wilno, cel jeszcze inny, więc w Rydze spędzony tylko jeden dzień. Zaraz po przyjeździe udaliśmy się na starówkę. Centralny jej punkt to plac przy Domu Bractwa Czarnogłowych, tam zatrzymują się autokary wycieczkowe (a paręset metrów dalej można spokojnie, za darmo zaparkować samochodem). Wchodząc w boczne uliczki od razu trafia się na jakieś zabytki - gdzie nie odwrócić głowę widać coś interesującego. I wcale taka mała nie jest ta starówka. Może dalej od centrum starego miasta nie ma już tak spektakularnych widoków, ale za to wąskie, kręte uliczki mają swój klimat! Wracając do centrum starego miasta sporo kramów z pamiątkami, ale nie ma tam odpustowego klimatu jak np. nad polskim morzem. Ogródków piwnych również nie brakuje, ceny z tego co pamiętam bodaj 2-2,5 łata za piwko. Ryga tanim miastem nie jest. Z noclegiem, pomimo rezerwacji, wynikł z naszej winy mały problem, ale szybko udało się znaleźć wolne pokoje. Nazwy hostelu nie pamiętam, w okolicach dworca kolejowego, ulica Elizabet iela, cena 9 łatów od głowy plus 1 łat za strzeżony parking. W tej cenie pokój w standardzie przyzwoitego akademika (wspólna, wyposażona kuchnia i łazienka do dyspozycji na korytarzu, dostęp do komputerów plus net; z naszego skrzydła było osobne, własne wyjście). Moim zdaniem jak na ceny ryskie to hostel w dobrej cenie, standardzie i miejscu.
Gdzie się zabawić - wyszukana przed wyjazdem dyskoteka Essential - okazała się strzałem w dziesiątkę. Ją też polecał gość z hostelu. wstęp 5 łatów (i za to drink do odebrania w barze), piwko 3 albo 3,5 łata. Muzyka wszelkiego rodzaju: od disco '70 '80, przez r'n'b po elektronikę. Co sala to inna muzyka i wystrój. Znalazła się również i sala karaoke (prób śpiewania po łotewsku nikt z nas nie podejmował
). Co wspomniałem na początku - piękne ryżanki! Wiadomo, do pubów, restauracji trafiają te atrakcyjniejsze, ale w Rydze zdecydowanie przesadzają!
Nie tylko w lokalach, ale również dalej od centrum można spotkać wiele pięknych pań, głownie blondynek, co ciekawe ze średnią wzrostu większą niż na polskich ulicach. Naprawdę, jest na czym oko zawiesić. Język angielski wszędzie rozumiany: od barmanów z dyskoteki po starszą panią w sklepie monopolowym. Ludzie bardzo mili i uprzejmi dla turystów. Wracając do dyskoteki, to nie ma krzywych spojrzeń napakowanych koksów ani zgraj bananowców. Pełna kultura. Ale, jak pisał twoja-podroz.pl, ostrożnie. Trafiła się grupka pań, która widząc wcześniej płacenie kartą, stała się nad wyraz przyjacielska. Tak wiec - wszystko z umiarem i rozwagą. Ale tak może się zdarzyć w każdym turystycznym mieście.
Pozostałych cen niestety nie pamiętam, a to jest często przydatne przy planowaniu podróży. Jednak poza noclegiem, który był w normie, to reszta cen wyższa niż w Polsce, nawet wyższa od cen z miejscowości wakacyjnych. Kolejna rzecz - byłem w czasie przesilenia letniego, więc idealnie na białe noce! O północy mamy lekką szarówkę. Strasznie dziwne uczucie, ale przyjemne. W centrum dużo turystów z Wysp, ale dało się też w ogródku piwnym usłyszeć ze stolika obok swojskie "kurwa"
Podsumowując - mnie Ryga urzekła, tak samo moich kompanów, i na pewno tam wrócę. Plan na wypad do Rygi to już wiosna tego roku. Zdecydowanie polecam, coś zupełnie innego od np. nostalgicznego i ospałego dla mnie Wilna.