Nieprzeczytane posty

Re: Wiedeń

11
Trochę mi zeszło zanim zabrałem sie za obejrzenie. Super filmik. Już wiem że te 3 dni które tam spedzę to tyle co nic. Ale mam nadzieje że chociaż przez chwilę poczyję atmosferę tego miasta i uda mi się obejrzeć choć część z tych cudów które są na filmie.

Re: Wiedeń

12
Konturując temat ciekawi mnie czy połączyłeś wycieczkę z Bratysławą. Myślę że to bardzo dobre posunięcie. Rozważam wyjazd do Wiednia w Maju, jednakże zamierzam polecieć najpierw do Bratysławy tam zostać twa dni, a następnie cztery dni w Wiedniu.

Próbowałem znaleźć tańsze loty bezpośrednio do Wiednia ale cenowo wychodzi dużo drożej. Więc póki co zostaje przy opcji ( Ryanair)Glasgow- Bratysława -(pociąg) Wiedeń.

Ps Napisz jakimi liniami lecisz i ile zapłaciłeś za bilety, no i czy masz już zrobioną mapę ( co zwiedzić) czy preferujesz tylko spontan ;)
Zobacz, naszą wyjątkową książkę Sekretne miejsca w Europie , w której znajdziecie miejsca, których w większości nie ma na mapach ani w przewodnikach. Ta wyjątkowo rzadka publikacja ujrzała światło dzienne po blisko pięciu latach poszukiwań. To idealna propozycja dla wszystkich, nie tylko tych kochających podróże, link do książki https://podroze.org.pl/product/sekretne ... w-europie/

Re: Wiedeń

13
Tym razem jest to romantyczna podróż z okazji urodzin. Ponieważ razem z żonka obchodzimy urodziny w tym samym czasie, postanowiliśmy pozwolić sobie na odrobine szaleństwa.
Lecimy Aerlingusem prosto do WIednia kosztowało to prawie trzy stówy więc nie jest to jakaś okazja. Z rozrywek mamy zamiar powłóczyć się po ulicach, popić kawy, posłuchać trochę muzyki. Ale żadnej napinki. Jedziemy na 4 dni (tak właściwie to na 3 bo będziemy na miejscu wieczorem), zostawiamy dziecko z babcią i cieszymy sie sobą.
Jak wrócę to szczegółowo opiszę co zobaczyłem i zjadłem :)

Re: Wiedeń

15
Garść wrażeń na świeżo z wycieczki do Wiednia.
Wylądowaliśmy na lotnisku Flughafen wieczorem. Muszę powiedzieć że lotnisko sprawiało wrażenie małego ale jest to wina jego rozplanowania. Nie składa się ono z jednej wielkiej sali odlotów lub przylotów, tylko jest podzielone na kilkanaście niewielkich sal w których mieszają sie przylatujący z odlatującymi. Dzięki temu nawet po przylocie można skorzystać z dobrodziejstw strefy wolnocłowej i zrobić ostatnie zakupy. Z początku było mi trudno się odnaleźć na miejscu, wydaje mi się również że droga do dworca kolejowego jest nieco dziwnie opisana. Pomimo tego jednak po kilku minutach udało mi się do niego dostać bez większych problemów. Jeżeli chodzi o pociągi to do centrum mozna się dostać na dwa sposoby. Za pomocą CAT (taka szybka linia łącząca lotnisko z Centrum) lub S-Bahn lini 7. Ponieważ nasz hotel znajdował się na ulicy Rennweg to S-bahn był lepszym wyjściem gdyż CAT zatrzymuje sie tylko na wybranych stacjach.Podróż trwała 23 minuty i wysiedliśmy na dworcu. Z dworca stacji Rennweg do hotelu Savoyen Vienna jest 2 minuty więc w pół godziny po wylądowaniu byliśmy na miejscu. Jeżeli chodzi o hotel, to jest on położony około 15-20 minut drogi od centrum w związku z czym ceny są o wiele niższe niż w porównywalnych klasą hotelach w ścisłym centrum miasta. Hotel jest fantastyczny, obsługa bardzo miła a pokój był bardzo komfortowy. Więc ze spokojnym sercem mogę polecić ten hotel każdemu. Do katedry św. Szczepana jest na piechotę około pół godziny, metrem około 10-15 minut(bo trzeba się przesiąść).
Poruszanie się po Wiedniu na własnych nogach to przyjemność gdyż miasto jest przepiękne i jest na co popatrzeć po drodze. Dla tych co chodzić nie lubią jest doskonale zorganizowana sieć metra i kolei miejskiej (U-Bahn i S-Bahn) są dostępne również tramwaje. Bilet jest jeden na wszystko i kosztuje 1,80€ za przejazd. Lepiej jest zakupić bilet całodobowy za troche ponad 5€ - można się na nim poruszać wszystkim co jeździ w obębie miasta.
Następnego dnia, po pysznym śniadaniu ruszyliśmy "na miasto"!
Na początek "Mozarthaus". Niestety trochę rozczarował. Austriacy ze swoim umiłowaniem porządku zamalowali wszystkie ściany na biało, wypucowali podłogi i zniszczyli tym samym "ducha epoki". Nie odczuwa sie tam tego że Mozart tam żył, grał, tworzył. Gdyby chociaż spróbowano odtworzyć prawdopodobny wystrój wnętrz i umieszczono trochę sprzętów z tamtych czasów. Niestety wszędzie głównie białe ściany z kilkoma obrazami lub kserokopiami listów... No trudno. Jedziemy dalej.
Hofburg i muzeum Sisi. W dwóch słowach: coś pięknego. Najpierw zapoznajemy się z kuchennymi utensyliami oraz zastawami stołowymi cesarskiego dworu. Nigdy nie byłem fanem garów i talerzy ale to co tam można obejrzeć zapiera dech. Sam nawet zacząłem się zastanawiać czy może zamiast tanich misek z Ikei, warto by zainwestować w coś bardziej eleganckiego i wyszukanego. Potem przechodzimy do prywatnych komnat Sisi oraz cesarza Franciszka Józefa. Miamy również wystawę poświęconą życiu cesarzowej. Trzeba przyznać że całe muzeum oddaje charakter tamtych czasów i jest naprawdę ciekawe.
Ponieważ nie wiadomo kiedy zrobiło się późno a my mieliśmy jeszcze w planach wieczorny koncert, wróciliśmy szybko taksówką do hotelu się przebrać i na wczesną kolację, tak aby zdążyć na koncert o 20:00.
O koncertach i jedzeniu napiszę nieco później a narazie skupie się na miejscach które zwiedziłem.
Następnego dnia mieliśmy zaplanowaną wycieczkę nad Dunaj a potem na Prater. Ze względu na ograniczenia czasowe nie było czasu by pochodzić i nacieszyć się widokami zbyt długo. S-bahn zabrał nas z Rennweg prosto nad Dunaj- i tam zdechły akumulatorki od aparatu. Więc trzeba było sie cofnąć żeby znaleźć jakiś sklep i kupić normalne baterie. Zabrało to kolejne 20 minut wiec plan stał się jeszcze bardziej napięty. Po ujrzeniu prawie najdłuższej z europejskich rzek, wyruszyliśmy na Prater.
Prater to taki park połączony z parkiem rozrywki. Najsłynniejsze jest diabelskie koło zbudowanie mniej więcej w tym szmym czasie co wieża Eiffla w Paryżu. Widok rozciągający się podczas jazdy jest niesamowity i chyba robi takie samo ogromne wrażenie teraz jak i sto lat temu. Bilet kosztuje około 10€ i - jak prawie wszystko we Wiedniu jest wart swojej ceny. Z drugiej strony jednak trzeba zaznaczyć że Wiedeń jest dosyć drogim miastem i wszystko kosztuje nieco więcej niż można by sie spodziewać. Ale gdy już przywykniemy do cen, to przyznamy że w przeciwieństwie do niektórych miast europejskich (jak np. Paryż) mamy wrażenie "dobrze" wydanych pieniędzy i nie czujemy że z nas zdarto. Na Praterze można spędzić cały dzień. Baaa! można i dwa dni i się nie nudzić. Rollercoastery, domy strachów, muzeum figur woskowych Madame Tussauds i mnóstwo innych pozwala zatracić się w czasie. Niestety ten komfort nieograniczonego czasu nie był nam dany. Więc z Pratera udaliśmy się znów do centrum. Tego dnia zajmowaliśmy sie już tylko aspektem kulinarnym oraz duchowym. Zrobiliśmy też trochę zakupów (jako że okres był akurat przedświąteczny sklepy zasypane były czekoladowymi zającami, jajami, barankami itp.).
Ostatniego dnia pobytu z samego rana zaszliśmy do Katedry św. Szczepana by wspiąć się po schodach na sam szczyt wieży. Widok po raz kolejny nie zawiódł oczekiwań. Jako że była niedziela, w katedrze odbywały się msze. Więc zwiedzanie do 13:30 było "nieczynne". W tym czasie poszliśmy do pobliskiego kościoła Kapucynów w którego podziemiach znajdują się setki sarkofagów cesarzy, królów i ich rodzin.
Na koniec jeszcze raz katedra i zwiedzanie podziemi. Muszę przyznać że było to dość mroczne doświadczenie. I nie chodzi tu o tysiące szkieletów ofiar dżumy, ale o ogólne makabryczne wrażenie jakie dopada człowieka zaraz po zejściu w dół.
Ale chyba właśnie takie powinno być - w końcu jak by nie patrzeć to cmentarz...
W powrotnej drodze zahaczyliśmy o Belvedere, ale byliśmy już tak zmęczeni i -jak zwykle- zrobiło sie późno że po krótkim spacerze ogrodami wróciliśmy do hotelu, zgarnęliśmy graty i pojechaliśmy na lotnisko.
W następnym poście napiszę o koncertach i jedzeniu (albo na odwrót)

Re: Wiedeń

16
Muszę przyznać że jest to jedna z lepszych relacji na naszym forum. Z racji tego iż już niebawem również wybieram się do Wiednia powyższy temat na pewno się przyda. Wielkie dzięki i oczywiście czekamy na więcej. :) :) :)
Zobacz, naszą wyjątkową książkę Sekretne miejsca w Europie , w której znajdziecie miejsca, których w większości nie ma na mapach ani w przewodnikach. Ta wyjątkowo rzadka publikacja ujrzała światło dzienne po blisko pięciu latach poszukiwań. To idealna propozycja dla wszystkich, nie tylko tych kochających podróże, link do książki https://podroze.org.pl/product/sekretne ... w-europie/

Re: Wiedeń

17
Parę słów o muzyce we Wiedniu.
Wiedeń - przez wieki stolica kulturalna Europy. Miasto Straussa, Beethovena i Mozarta. I całej rzeszy innych nie mniej znanych(no może troszkę mniej) kompozytorów. Do dzisiaj miasto wykorzystuje ten atut. Codziennie w wielu miejscach odbywaja się koncerty. Najczęściej jest to mieszanka utworów Mozarta i Straussa, czasami z jakimś ekstra kawałkiem Haydna, Beethovena czy Schuberta. Bilet można zabukować przez internet na stonie http://www.viennaconcerts.com/ lub, po przyjeździe do miasta "naganiacze" poprzebierani w stroje z epoki zachecają do ich zakupu. Można ich spotkać w Stadpark, przy złotym pomiku Straussa, przed katedrą na Stephansplatz czy w okolicach Hofburga.
Niestety nasza czterodniowa wycieczka zawierała tylko 2 wieczory kiedy mogliśmy wyjść na koncert (pierwszego wieczoru przyjechaliśmy i już nie było czasu i możliwości aby się gdzieś wybrać, natomiast ostatniego wieczoru mieliśmy wylot).
Tak więc pierwszy koncert mieliśmy zaplanowany w Auersperg Palace - Vienna Residence Orchestra. Co warto zaznaczyć - dla tych którzy wykupią miejsca Superior, proponuję zjawić się wcześniej gdyż może okazać się że pomimo pierwszego rzędu siedzimy bardzo "z boku". Plastikowe krzesła (!) są maksymalnie przysunięte do sceny więc chyba miejsca "A" okazują się najlepszym wyborem. Przed koncertem jest zapowiedź że nagrywanie i robienie zdjęć jest zabronione ponieważ instrumenty używane przez muzyków są bardzo stare - w tym jedyne we Wiedniu skrzypce Stradivariusa i posiadają ogromną wartość (WTF??)
Potem rozpoczyna się koncert. Grają ładnie i poprawnie ale niestety nie potrafili u mnie sprawić tego żeby wszystkie włosy na karku stanęły mi dęba. Ogólnie nie ma się do czego przyczepić, ale z jakiegoś powodu czegoś tym muzykom brakowało. O! już wiem - pasji. Oni grali tak jakby odrabiali pańszczyznę. Wszystko niby dobrze ale bez polotu. I drugi raz bym się na nich nie wybrał.
Następnego dnia - Vienna Royal Orchestra - Imperial Hall na Beethovenplatz. Zaczęło się nieciekawie. Przez pomyłkę weszliśmy do Wiener Konzerthaus który znajduje się dokładnie po drugiej stronie ulicy. Popędzani przez obsługę bo już się prawie zaczyna (?!? jeszcze przecież pół godziny) zdaliśmy kurtki w szatni i podaliśmy bilety jednemu obsługujących imprezę, okazało się że jesteśmy w złym miejscu! Wciąż staliśmy przy szatni i więc odebraliśmy nasze kurtki - niestety pieniędzy za "szatnię" nie udało nam się odzyskać. Nie muszę mówić co o tym myślę. Łajdactwo!
W końcu jednak trafiliśmy do tego miejsca co trzeba i zostaliśmy zaprowadzeni na miejsca. I ty kolejna porada - miejsca Imperial (w pierwszym rzędzie) są super. Niestety są cholernie drogie. Nam udało się siedzieć w drugim rzędzie dzięki czemu zaoszczędziliśmy po 30€ na bilecie.
A potem zagrali. I to było to! Widać było że granie dla nich to nie tylko praca, ale też przyjemność. I czuło się to w każdej nucie. Koncert naprawdę był świetny i mogę go ze spokojnym sercem polecić każdemu. I nie trzeba być wielbicielem muzyki poważnej żeby się dobrze bawić. Muzycy byli świetnie zgrani i świetnie się znali na swojej robocie. Osobiście zawsze uważałem walce Straussa za takie trochę "flaki z olejem". Im udało się wykrzesać z nich to czgo mi nigdy wcześniej nie udało się dostrzec. Był to na pewno najlepszy wieczór we Wiedniu podczas naszej wycieczki.
A mało brakowało żebyśmy w ogóle nie poszli na ten koncert... Wracając - trochę zawiedzeni- dnia poprzedniego z koncertu przechodziliśmy koło Karlskirche i zauważyliśmy plakat reklamujący Requiem Mozarta w tym właśnie kościele następnego dnia. Pewnie w innym wypadku nie odmówilibyśmy sobie możliwości posłuchania Requiem w mieście jego powstania, ale akurat 2 tygodnie wcześniej byliśmy na Requiem w Dublinie. Wiec pozostaliśmy przy Straussie i Mozarcie... I było warto.

Restauracje i kawiarnie czyli co zjeść i czego się napić

18
Na początek fastfoody:

Już pierwszego dnia dane mi było po raz pierwszy skosztować jednego z tutejszych "specjałów". Tuż przed 23 udało mi się jeszcze zamówić Sacherwurst. W przydworcowym barze dostałem elegancko podaną parówkę z metką potwierdzającą autentyczność oraz świeżą bułkę kajzerkę, masło i trochę zieleniny.Swoją drogą nigdy nie zastanawiałem sie nad nazwą "kaizerka". Dopiero we Wiedniu dotarło do mnie że bułki z wycięciem w kształcie gwiazdki musiały zdobyć uznanie na cesarskim dworze już kilkaset lat temu i stąd też wzięły swoją nazwę. I to co mnie najbardziej uderzyło i sprawiło że już za pierwszym razem notowania tego miasta podskoczyły do góry - stacja kolejki Rennweg, bar przy dworcu a w środku elegancko, czysto i pachnąco. Można coś przekąsić, napić sie drinka i poczekać na pociąg. Zachód...
Jeżeli zaś chodzi o Frankfurters - czyli buły z kiełbaską sprzedawane w budach na prawie kazdym rogu - to muszę przyznać że to straszliwy badziew. Jest to chyba najtańszy ciepły posiłek w mieście ale też i najpodlejszy. Ale - byłem i spróbowałem tej lokalnej specjalności.
Za to kolejny fast-food mnie wręcz oczarował. Nazywa się to Nordsee i sprzedają tam wszelkiego autoramentu ryby i owoce morza jako zakąski, gotowe dania czy też wciśnięte w bułkę jako kanapki. Jest to fantastyczny pomysł i marzyło by mi sie coś takiego mieć u siebie. Wprawdzie nie miałem szansy spróbować tylu zestawów ile bym chciał bo Wiedeń ze swoją mnogością knajp, kawiarni i restauracji nie dał mi szansy poczuć się głodnym chociaż przez chwilę, ale krewetki panierowane i podane z dwoma sosami są przepyszne!
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Jako ostatnią pozycję z odwiedzonych przeze mnie miejsc gdzie można coś przekąsić chciałbym polecić kanapkarnię Trześniewski. Po wejściu przechodzimy wzdłuż lady na której mamy wystawione ze 20 rozdzajów kanapeczek z różnymi pastami, wyberamy te które chcemy zjeść i dochodzimy do kasy gdzie płacimy za to co wybraliśmy i możemy jeszcze dokupić napój (czyli wino!) Naprawdę warto tam zajrzeć bo pasty na kanapki są wyborne i wszystko razem smakuje wybornie.
Obrazek


Teraz przechodzimy do restauracji.
Ponieważ nasza wycieczka trwała 3 dni wiec tylko trzy restauracje chciałbym tutaj opisać.

Griechenbeisl (http://www.griechenbeisl.at) - jedna z najstarszych o ile nie najstarsza karczma we Wiedniu. W jednej ze ścian wciąż tkwią trzy kule z tureckich armat z czasów gdy Kara Mustafa był oblegał stolicę Austrii i którego to przepędził spod jej murów polski król Jan III Sobieski. Wnętrze zdecydowanie historyczne - na ścianach więcej starzyzny niż w niejednym muzeum. Tam spróbowałem sznycla wiedeńskiego. Danie fantastyczne! Niby trochę podobny do polskiego schabowego ale jakże inny. Po pierwsze zrobiony z pierwszorzędnej cielęciny ubitej cieniutko na 3 milimetry, pokrytej chrupiącą panierką. Sam kotlet ma wielkość talerza tak więc sałata polana octem balsamicznym jest podawana w osobnej misce. Osobno podane są również ziemniaki przypieczone z boczkiem i cebulą. Ja chyba nie muszę już nic więcej dodawać. Gdy to piszę ślina napłynęła mi do ust na samo wspomnienie.
Jeśli chodzi o zupy to polecam cebulową na piwie. Jadłem cebulową we Francji więc myślałem że sobie porównam. I nici z porównania. Te zupy były tak różne jakby cebula we Francji i cebula w Austrii były całkiem różnymi jarzynami. Ze spokojnym sercem mogę polecić - również pyszna. Drugą próbowaną była Frittatensuppe czyli bulion wołowy z marchewką i naleśnikiem pokrojonym jak makaron. Bardzo dobra a ponieważ jest to również danie lokalne to polecam każdemu.
Obrazek


Na drugi dzień odwiedziliśmy Beim Czaak (http://www.czaak.com) - jest to niewielka knajpeczka na ulicy Postgasse 15. Mimo braku rezerwacji udało nam się dostać stolik jednakże z zastrzeżeniem że tylko do 20:00 (było po piątej!). Po raz kolejny nie zawiedliśmy sie co do dań. Sznycel był przepyszny, choć już nie tak spektakularny i ogromny jak w Griechen. Za to Tafelspitz! Na początku powiem że jakoś gotowana wołowina do mnie nie przemówiła ale - skoro jest się na miejscu to trzeba próbować tego z czego słynie region. Dostajemy gliniany garnuszek w którym znajduje się trochę wywaru w którym pływają płaty polędwicy wołowej. Do tego ziemniaczki zapiekane i surówka z kiszonej kapusty,sałaty i ziemniaków. Niebo w gębie! Wołowina jest kruchutka i - posmarowana chrzanem - smakuje iście po królewsku. Nic dziwnego że Franz Josef jadł do danie codziennie.
Na deser polecam Nougatknodel - czegoś takiego nigdy nie jadłem i pewnie poza Wiedniem nie będę miał okazji spróbować. W skrócie jest to pyza na ciepło z nutellą w środku i posypana czymś w stylu bułki tartej zmieszanej z cukrem pudrem. Też jest pyszne...
Obrazek

Obrazek


W ostatni dzień nie mieliśmy zbytnio czasu i padło na Karczmę pod Bazyliszkiem (Restaurant zum Basilisk) która najduje się na Schoenlaterngasse 3-5 i siedzi się praktycznie pod oknami mieszkania w którym część swego życia spędził Schumann. I to chyba tyle co dobrego mozna o niej powiedzieć. Pewnie gdybyśmy tu trafili w pierwszy dzień to by się nam podobało. Niestety po dwóch dniach próbowania możemy ze spokojnym sercem odradzić to miejsce. Jedzenie jest przeciętne. Zupa cebulowa średnia, Sznycel mały i z odchodzącą panierką a deser który jest rzekomą specjalnością tego miejsca okazał się naleśnikami z dżemem ze sklepu. Nie tylko nie polecam ale wręcz odradzam.
Obrazek

Obrazek


We wszystkich knajpach piliśmy oczywiście Grüner Veltliner ktory to jest jedynym słusznym winem do picia we Wiedniu.

I teraz przechodzimy do najsłodszej części czyli słodyczy.
Na początek muszę powiedzieć że Wiedeń to miasto kawy. Tutaj picie kawy się celebruje. To nie Włochy gdzie kawa jest czarna, smolista i piekielnie mocna ale można ja wypić w biegu bo jest jej naparstek. To nie Irlandia gdzie kawy dostajemy wiadro ale w papierowym kubku. Tutaj kawy jest dokładnie tyle ile trzeba ale jej podanie jest iście królewskie. Gdy wybierzemy już zamówiony rodzaj i typ, dostajemy tacę na której znajduje się rzeczona kawa, do tego często jakiś drobny słodycz typu ciasteczko czy cukierek oraz szklankę wody. Jak powszechnie wiadomo kawa powoduje odwodnienie więc woda jest po to aby wyrównać balans wodny w organizmie oraz przepłukać zęby by resztki kawy ich nie przebarwiły. Do kawy praktycznie wszędzie można dokupić ciasta pieczone na miejscu.
Obrazek

Obrazek


Demel - miejsce legenda. Część sali produkcyjnej przedzielona jest szybą więc możemy obejrzeć jak wytwarza się te cuda sztuki cukierniczej. Apfelstrudel - właśnie tutaj smakuje najlepiej.
Obrazek

Obrazek


Cafe Centrale - zawalone po brzegi, przez co kelnerzy są nieco niecierpliwi przy przyjmowaniu zamówienia - przynajmniej nam sie taki trafił (za co nie dostał napiwku i ostentacyjnie okazał niezadowolenie!). Kawa fantastyczna, torcik Cafe Central - taki sobie. Oczekiwanie na zamówienie - wieki....

Na zdjęciu kawa z filtra z mlekiem:
Obrazek


Sacher - Torcik Sachera to kolejny przepisowy punkt przy wizycie we Wiedniu!
Obrazek


i Kawa po turecku
Obrazek


I tysiące innych kawiarni którymi Wiedeń jest po prostu zawalony!

Jeszcze kilka jeszcze zdjęć słodkości:
Apfelstrudel u Demela:
Obrazek

i inne ciasta u Demela:
Obrazek


Torty i cukrowe figurki z przydrożnej ciastkarni:
Obrazek

Obrazek

Obrazek


Na koniec chciałbym dodać że miałem ostatnio okazję pomóc klientowi z Wiednia za co odwdzięczył sie dwoma adresami.
Według niego to tam zjemy najlepszego sznycla i Tafelszpitza. Te miejsca to: Silberwirt (http://www.silberwirt.at) oraz Plachutta (http://www.plachutta.at). Zachęcam gorąco to wypróbowania tych miejsc i podzielenia sie wrażeniami na forum

Re: Wiedeń

19
Byłam w Wiedniu na Sylwestra jakieś 3 lata temu.
Przepiękne miasto. Wszędzie króluje Mozart i Sissi.
Tort Sachera obowiązkowo do spróbowania.My jedliśmy w kawiarni Rosenbergów czy coś takiego.
Kawa, tort i pamiątkowy kubek gratis. Na pewno jeszcze raz tam po jadę ale wiosną.

Re: Wiedeń

20
Wiedeń jest pięknym miastem, które zachwyca nie tylko przepięknymi pałacami czy cudowną operą, ale ja zapamiętałam szczególnie cudowny ogród różany. Jest tam wiele gatunków róż w różnych kolorach, a zapach jest tak intensywny ze nie mogłam się nim nacieszyć. Widziałam tam wiele osób które siedziały na ławkach i cieszyły się tym pięknem, ja też miałam ochotę spędzić w tym ogrodzie większość dnia, ale niestety czas na to nie pozwalał. Jeśli będziecie w Wiedniu to koniecznie zobaczcie ten piękny ogród :)

marasar genialne zdjęcia i świetny opis, a te ciasta wyglądają pysznie :)
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wiedeń”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 99 gości

cron