Jak to?! Nie mamy jeszcze na Forum niczego o Liverpoolu? … To trzeba szybko naprawić. Podzielę się wobec tego z Wami wprawdzie nie najświeższymi wrażeniami z tego miasta, bo sprzed 2-ch lat, lecz przynajmniej zniknie to zero przy ilości tzw. “postów” z Liverpoolu (Dziwnie kojarzy się ten termin w polszczyźnie, szczególnie przed Wielkanocą, ale wiem, że go niestety nie zwalczę). To zero nie ma racji bytu choćby dlatego, że po wylądowaniu na lotnisku Johna Lennona można zauważyć, że Liverpool ma – w każdym razie miał w 2010 r. – połączenia lotnicze z aż 6-ma miastami w Polsce: Wrocławiem, Krakowem, Szczecinem, Gdańskiem, Bydgoszczą i Poznaniem. Wszystkie obsługuje Ryanair. Na Okęcie on nie lata – choć między Chopinem a Lennonen ja akurat widzę podobieństwa.
W Liverpoolu spędziłem 5 dni. Znowu z okazji kongresu fachowców z mojej branży. Takie imprezy wypełniają co prawda większość czasu, ale nie znaczy to, że nie można przez to zwiedzić miasta. Organizatorom zależy bowiem zwykle na pokazaniu najatrakcyjniejszych miejsc, orgnizuje się więc wycieczki, koncerty, bankiety w historycznych miejscach, jest dobra informacja turystyczna itp. Uczestnicy zaś planują przeważnie wyjazd tak, by i na własne zwiedzanie pozostało trochę czasu. OK, backpackersów styl taki może nie zachwyci, ale ma on swoje wygody.
Liverpool to miasto łączące w sobie starą wiktoriańską świetność z nowoczesnością. Wyrazem tej pierwszej są stateczne budowle w centrum miasta i nad brzegiem River Mersey – szerokiego morskiego języka, któremu miasto zawdzięcza swoje portowe funkcje. To właśnie port – obok przemysłowego zaplecza środkowej Anglii – niósł miastu w przeszłości dostatek. Handlowano niemal wszystkim, począwszy od herbaty czy bawełny a skończywszy na niewolnikach. W Królewskiej Stoczni budowano okręty, patrycjusze miejscy zakładali banki, wznosili wystawne urzędy, kościoły i niewiele tylko od nich mniejsze własne domy. Gdy przyjedzie się autobusem z lotniska do śródmieścia, to warto nawet wysiąść wcześniej i przejść się przez centrum w drodze do hotelu. Oczywiście z plecakiem lub solidną walizką na kółeczkach. Dworzec autobusowy przy Crosshall Street sąsiaduje niemal ze wspaniałymi budowlami St. George Hall i Empire Theatre, a tuż za nimi piękną Centralną Biblioteką, Walker Art Galery i World Museum. Wszystkie te budowle tchną (dla mnie aż do przesady) dumą i wyniosłością brytyjskiego imperium. Z konia patrzy na nas młoda jeszcze królowa Victoria a obok w równych szeregach maszerują odlani w brązie brytyjscy żołnierze polegli na frontach obu wojen światowych. Imponujące są pomniki i figuralne fontanny w parkach, a szczególnie fontanna z Neptunem w damskim otoczeniu.
Mój hotel, Staybridge Suites, był położony wśród doków nad River Mersey. Cztery gwiazdki, cena doby ze śniadaniem poza sezonem ok. € 70, w pokojach wyposażenie do samodzielnego kucharzenia. Jak na rynek angielski to całkiem przyzwoicie. W okolicy było sporo atrakcji, bo teren doków został nie tak dawno pieczołowicie odrestaurowany, zmieniając swój charakter z przemysłowego na wybitnie turystyczny. Najciekawszy jest Albert Dock z mnóstwem galerii, wystaw, niedrogich knajpek i sklepików. W pobliżu jest też museum Beatlesów, olbrzymi diabelski młyn oferujący ze swych kabin piękny widok na port i miasto, są kina, Convention Centre, muzeum morskie i muzeum niewolnictwa. Idąc na północ nabrzeżami River Mersey mijamy dostojne wiktoriańskie gmachy starych spółek handlowych z pięknymi ornamentami, herbami, wieżyczkami itp. Przy Canada Bouleward trafiamy na przystań statków oferujących interesujce rejsy po porcie i morzu. Poleciłbym taki rejs wszystkim, ale wypada mi uprzedzić, że tzw. infrastruktura wodna to mój zawód, więc Wy możecie mieć do niej mniej sentymentu. Za to skyline Liverpoolu jest z pokładu statku naprawdę urzekającym widokiem, szczególnie wieczorem. Miasta portowe Polski i Holandii (w której mieszkam) są zwykle położone nieco w głębi lądu i niewiele widzi się z nich wpływając statkiem do portu. Liverpool już w tym momencie objawia swą świetność. Wyobrażam sobie to bicie serc wracających do domu żeglarzy, gdy w lornetce pojawia się sylwetka ich miasta.
Liverpool ma aż dwie katedry: nową Metropolital Cathedral o wielkiej okrągłej nawie głównej, i starszą neogotycką Liverpool Cathedral. Ta druga imponuje swoimi rozmiarami, szczególnie wysokością, a ponieważ stoi na jedynym bodajże w mieście wzgórzu, więc robi jeszcze bardziej dominujące wrażenie. Jej 101-metrowej wysokości wieża jest dostępna dla zwiedzających. Wjeżdża się na nią windą; tylko ostatni odcinek (108 schodów) pokonuje się pieszo. Widok z góry na miasto i port jest jednak tak cudowny, że warty byłby wdrapywania się na wieżę i bez pomocy wind.
W drodze do Liverpool Cathedral mija się liverpoolskie China Town, może nie tak wielkie jak w Nowym Jorku czy San Francisco, ale też w klasycznej chińskiej architekturze, z dachami jak u pagód, portalami zdobionymi smokami, mnóstwem restauracji, hotelików, herbaciarni, salonów oferujących różne wschodnie zabiegi itp. Nawet jeśli się w chińskiej kuchni nie gustuje (ja gustuję) a zabiegom wschodnim nie ufa (ja nie ufam), to warto przejść się tam i dać się oszołomić bogactwem kolorów, zapachów, wschodnich ornamentów.
No i wreszcie nie sposób przedstawiać tu Liverpoolu nie wspominając o Beatlesach. Są oni – i pewno długo pozostaną – najwybitniejszymi liverpoolczykami. Miasto jest z nich dumne ale i dobrze na nich zarabia. Po ulicach jeździ nawet wycieczkowy autobus o tak skonstruowanej i pomalowanej karoserii, że wygląda jak prawdziwa Yellow Submarine. Ja nie zaliczyłem niestety Beatles Tour’u, zabrakło czasu, ale z relacji znajomych mogę polecić tzw. “Magical Mistery Tour” w cenie ok. 15 funtów. Do autokaru (zwykłego, nie Yellow Submarine) wsiada się w pobliżu Albert Dock. Tu uwaga: Warto zająć miejsce przy oknie po lewej stronie, gdyż po tej właśnie stronie jest większość atrakcji. Na trasie jest masa budynków i innych obiektów związanych z życiem lub występujących w piosenkach legendarnej już czwórki. Przystaje się np. przy “Strawberry Fields”, które okazują się być rodzajem sierocińca z dużym parkiem, przejeżdża się aleją “Penny Lane”, na niepozornej kamiennej ławeczce natrafia się na rzeźbę Eleanor Rigby, która chyba naprawdę – jak mówią słowa “All the Lonley People” – zgarniała w kościele ryż z posadzki po skończonym weselu. Father McKenzie nie ma swojej rzeźby. Przy North John Street natrafia się na Hard Days Night Hotel. W tych i podobnych akcentach jest oczywiście trochę autentyczności, trochę komercji, ale czy to ważne?… Sentymenty i wzruszenia, które one wywołują w ludziach mojego pokolenia, są autentyczne.
No, na początek to chyba wystarczy. Zapraszam do obejrzenia zdjęć.
Historia, morze i The Beatles
1Nie powiedziałem, że przybyłem was ocalić. Przybyłem ocalić Ziemię. (Klaatu w filmie "Dzień w którym Ziemia zatrzymała się")
- Załączniki
-
- Liverpool 2010: Angielska pogoda na lotnisku Johna Lennona. W tle maszyna Ryanair, który lata stąd do wielu polskich miast
- IMG_3734-.JPG (45.2 KiB) Przejrzano 4910 razy
-
- Liverpool 2010: Odrestaurowane magazyny i nabrzeża Albert Dock
- Albert Dock-.JPG (85.4 KiB) Przejrzano 4910 razy
-
- Liverpool 2010: Hotel Crowny przy dworcu kolejowym w centrum miasta
- IMG_3689-.JPG (106.84 KiB) Przejrzano 4910 razy
-
- Liverpool 2010: Pomnik żołnierzy poległych na frontach obu wojen światowych przy St. George's Hall
- IMG_3690-.JPG (70.92 KiB) Przejrzano 4910 razy
-
- Liverpool 2010: Jeszcze jedno zdjęcie z pomnikiem poległych na frontach obu wojen światowych. Brytyjczycy są dumnym narodem i czczą swoich bohaterów. W tle Empire Theatre
- IMG_3691-.JPG (88.54 KiB) Przejrzano 4910 razy
-
- Liverpool 2010: Pomnik królowej Victorii (tu jeszcze młodej i nie grubej) na koniu przed St. George's Hall
- IMG_3692-.JPG (68.4 KiB) Przejrzano 4910 razy
-
- Liverpool 2010: Fontanna z Neptunem w damskim otoczeniu przy W. Brown Street
- IMG_3694-.JPG (92.86 KiB) Przejrzano 4910 razy
-
- Liverpool 2010: Jeden z wielu pomników brytyjskich żołnierzy, walczących i ginących za królową na wszystkich kontynentach
- IMG_3696-.JPG (83.13 KiB) Przejrzano 4910 razy
-
- Liverpool 2010: Jeden z wielu pomników królowej Victorii w mieście
- IMG_3699-.JPG (79.57 KiB) Przejrzano 4910 razy
-
- Liverpool 2010: Typowa ulica w centrum miasta - o ile pamiętam Dale Street
- IMG_3700-.JPG (91.19 KiB) Przejrzano 4910 razy
-
- Liverpool 2010: Otwarcie "mojego" kongresu z orkiestrą królewskiego regimentu
- IMG_3701-.JPG (68.66 KiB) Przejrzano 4910 razy
-
- Liverpool 2010: Olbrzymi diabelski młyn przy Convention Centre
- IMG_3702-.JPG (72.23 KiB) Przejrzano 4910 razy
-
- Liverpool 2010: Jeden z wielu wiktoriańskich gmachów miejskich dostojników wzdłuż nabrzeża
- IMG_3705-.JPG (95.15 KiB) Przejrzano 4910 razy
-
- Liverpool 2010: Skyline Liverpoolu z pokładu statku na River Mersey
- IMG_3708-.JPG (78.65 KiB) Przejrzano 4910 razy
-
- Liverpool 2010: The Pier Hall, przez wieki punkt cumowania i pożegnań okrętów pasażerskich
- IMG_3709-.JPG (53.35 KiB) Przejrzano 4910 razy