Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego czego nie zrobiłeś, niż tego co zrobiłeś. Więc odwiąż liny, opuść bezpieczną przystań. Złap w żagle pomyślne wiatry. Podróżuj. Śnij. Odkrywaj.
Mark Twain
Widze, ze jest spore zainteresowanie polarnymi klimatami i ze wzgledu na prosby uzytkownikow, a szczegolnie administracji postanowilem napisac ta relacje.
Plany
Pomysl na Antarktyde powstal podczas mojej niezapomnianej wyprawy do Chile, ktora udalo mi sie polaczyc z Wyspa Wielkanocna. Obserwujac dostojne spacerujace pingwiny w Punta Arenas pomyslalem - czemu nie zrealizowac wypadu na Antarktyde i wreszcie zdobyc moj 7 kontynent!
Bralem po uwage rozne opcje, ceny lotow z Chile na Antarktyde byly odstraszajaco wysokie. Podobno podpisuje sie klauzule, ktora nie daje gwarancji ladowania na stalym ladzie Anatarktydy w przypadku ciezkich warunkow atmosferycznych. Za duze ryzyko, a wiec to pierwsze podejscie nie wypalilo.
Rok pozniej zmonotowalem 2,5 tyg. wyprawe po Argentyne, miedzy innymi slynne wodospady Iguazú. Pomyslalem, skoro bede w Ameryce Poludniowej to warto zahaczyc o Antarktyde, wtedy mozna zaoszczedzic na locie transatlantyckim. Jedynym powaznym problemem byly finanse i czas.
Plan lotow transatlantyckich, koszt 1680 €.
Mialem jeszcze palete lotow liniami LAN i AR, czyli dodatkowe koszty, ale dokladnych cen nie pamietam, razem chyba cos ok. 1100 €.
Niestety, moj plan lotow wewnetrznych zostal pozmieniany, z dodatkowymi miedzyladowaniami, przykladowo lecialem z Calafate nie bezposrednio do Buenos Aires, ale poprzez Ushuaia. Niektore loty mialem nawet w Business Class, mimo iz kupilem w Eco. W sumie sporo tych lotow, tylko szkoda ze wtedy nie zbieralem punktow milowych, ale ze stratami trzeba sie liczyc, bo czlowiek nie zajedzie daleko. Na szczescie mozna jeszcze liczyc na inne punkty, ktore bardziej procentuja i najwazniejsze, ze nigdy nie przepadaja.
Wracajac do Antarktydy, wybralem opcje za ok. 8000 CHF w kabinie z oknem o wyzszym standardzie, a doplata do korzystania samemu prawie podwojna! Czasu do namyslu bylo niewiele, a wiec zaszalalem. Ceny 11-dniowej wycieczki na Antarktyde, oczywiscie bez lotow transatlantyckich:
Niektorzy zamawiaja takie wycieczki z duzym wyprzedzeniem. Jesli ktos dysponuje sporym wolnym czasem, to moze poleciec do Ushuaia, zorientowac sie na miejscu i ewentualnie zamowic taniej. Oczywiscie pod warunkiem, ze beda jeszcze wolne miejsca, ale sam pobyt w Ushuaia rowniez kosztuje.
Na miejscu zapytalem z ciekawosci w kilku lokalnych agencjach, ceny zaczynaly sie od ok. 4000 € za osobe, w najtanszych 3- lub 4-osobowych kabinach bez okna, ale miejsc wolnych w najtanszych kabinach juz nie mieli.
Jesli to bedzie kilkuosobowa kabina to istnieje prawdopodobienstwo, ze ktos moze wydawac glosne dzwieki podczas spania. Jeszcze gorzej, gdy sie dzieli z kims kabine i akurat bedzie ciezko chorowal na chorobe morska.
Mysle, ze wieloosobowa kabina by mi nie odpowiadala. W koncu jedzie sie nie tylko zobaczyc, ale rowniez zrelaxowac i odpoczac. Pewnie potrzebowalem troche luxusu, marzylem zobaczyc Antarktyde, ale niekoniecznie za wszelka cene w najtanszej taryfie.
Wyprawa do krainy wiecznych lodow
Ushuaia przywitala sniegiem - jest to male, liczace ok. 70‘000 mieszkancow miasto ze sloganem "Al fino del mundo", tzn. na koncu swiata i pewnie cos w tym jest. Strefa bezclowa i jak podaja w przewodnikach, najbardziej na poludnie wysuniete miasto swiata. Ale zaraz, przeciez Puerto Williams w Chile tez jest miastem, liczy ok. 3000 mieszkancow i lezy jeszcze nizej! Jak widac, nie wszystko sie zgadza, co znajdziemy w przewodnikach.
Podczas mojego wczesniejszego pobytu w Ushuaia mialem okazje wynajac awionetke i polatac nad kanalem Beagle. Pilot Nicolas, rowny gosc, pozwolil przejac ster na ok. 15 minut. Zdarzylo mi sie wczesniej pilotowac awionetki w Namibii i w Botswanie, ale powiem szczerze, tym razem balem sie. Pogada byla nieciekawa, strasznie rzucalo i trudno bylo utrzymac ster. Faceci sa jednak jak dzieci... Dla zainteresowanych podaje nazwe: Aero Club Ushuaia.
Najpierw mielismy jedna noc w 4* hotelu Albatros i spory plus, bo hotel byl wliczony w cene wyprawy. Wieczorem postanowilem poszukac jakiejs fajnej restauracji z owocami morza. W recepcji polecili restauracje Villagio, gdzie udalem mnie niezwlocznie i zamowilem opcje "Centolla", czyli czerwony krab krolewski, do tego butelke mojego ulubionego Malbeca, gdyz nie lubie bialych win. Od mojego pobytu w Chile przepadam za krabami krolewskimi,
Nastepnego dnia wstapilem do Kosciola w Ushuaia, uwielbiam Koscioly, szczegolnie jak nie ma jeszcze ludzi. Przekasilem cos na miescie i podralowalem w kierunku portu. Ok. 16 po poludniu mielismy odprawe paszportowa. W porce zaopatrzylem sie elegancko w rum oraz jedenego z moich ulubionych whiskaczy, 18-letni Glenfiddich.
Nastepnie wejscie na statek, walizki czekaly przed wejsciem do kabin i otrzymalismy cieple kurtki polarne. Poza tym standard, szkolenie na wypadek awarii, a wieczorem powitalny szampan i przedstawienie zalogi. Wreszcie odplywamy z Kanalu Beagle, na lewo i prawo lad, po lewej stronie Argentyna, po prawej Chile, a pozniej juz tylko otwarte morze...
Statek mogl zabrac ok. 120 pasezerow, wszystkie miejsca zostaly wykupione, ale bylo tylko ok. 90 uczestnikow, niektorzy zamozni turysci zaplacili prawie podwojnie, aby miec kabine do wlasnej dyspozycji. Taki maly statek bardzo mi sie spodobal, nie lubie duzych wycieczkowcow, gdzie jest masa turystow. Ucieszylem sie bardzo widzac nawet sporo mlodych ludzi. Srednia wiekowa na takich statkach nie rzadko siega 65+. Bywa i tak, ze bogaci ludzie wypuszczaja dziadka w b. podeszlym wieku na rejs statkiem-hotelem po swiecie, aby miec spokoj w domu.
Kabina byla przestronna i dosc porzadnie urzadzona, z oknem, stolikiem oraz prywatna lazienka z prysznicem. Kilka razy dziennie swieze reczniki i ciagle wysprzatane na medal. Na samym poczatku rozdalem sympatycznym sprzataczkom szwajcarskie czekolady oraz wreczylem napiwki. Lubie dawac napiwki z wyprzedzeniem, gdyz napiwki dawane na koniec nie przynosily oczekiwanych efektow. Taka ciekawostka, w toaletach kolo sali wykladowej byly duze okna bez zaslon!
Statek zostal zbudowany w 1972 roku w Danii i nalezal do kanadyjskiej korporacji G Adventures. Na poczatku sluzyl jako prom, pozniej byl uzywany w roznych rejonach, a na koncu przebudowanio jako statek expedycyjny przystosowany do regionow polarnych. Posiada klasa lodowa 1B i przyrzady sonarowe zmniejszajace ryzyko kolizji z gorami lodowymi. Najwieksza szybkosc to 17 wezlow (31 km/h). Wyposazony jest w 6 lodzi ratowniczych, mogacych zabrac 150 osob i dla kazdego uczestnika byl przygotowany specjalny kombinezon do przezycia w ciezkich polarnych klimatach.
Dowiedzialem sie od zalogi, ze poprzedni statek tej korporacji o nazwie MS Explorer zatonal na Antarktydzie w 2007, po zderzeniu z gora lodowa! Opowiadali mi Filipinczycy pracujacy na statku, ktorzy ta katastrofe na wlasnej skorze przezyli. Niezybyt podbudowujace, dowiedziec sie bedac juz na pelnym morzu w drodze na Antarktyde.
http://www.nbcnews.com/id/21935099/ns/w ... ntarctica/
https://en.wikipedia.org/wiki/MV_Explorer_%281969%29
Statek byl w miare komfortowo urzadzony, mial sale wykladowa, kiosk, pomieszczenie fitness, saune, biblioteke, no i oczywiscie slynny „Polar Bear Bar“, ktory okazal sie dzielnym towarzyszem podrozy.
Na pokladzie znajdowalo sie 13 zodiakow (gumowych pontonow) i na 10 wycieczkowiczow przypadal jeden opiekun, ktory byl rowniez lektorem. Zaloga statku: rosyjsko-ukrainsko-filipinska, w kierownictwie wyprawy byli ludzie z anglojezycznych krajow, przewaznie z USA, Kanady, Anglii, Australii i RPA. Szefowa kuchni byla Brazylijka, a kapitan Alieksiej byl z Odessy. Jezykiem pokladowym byl jezyk angielski.
Ciekawe, ze nie dostalismy zadnych kluczy do kabin, ktore podczas calej wycieczki nie byly zamykane. Zostawialo sie na stoliku w kabinie drogi sprzet fotograficzny, laptopy, tablety i nic nie ginelo. Podzielono nas na dwie grupy, chodzilo o pozniejsze zejscia na lad i poprzez glosniki w kabinach oglaszano plan zajec i podawano terminy tzw. briefing-ow. Kazdy uczestnik musial wyprobowac gumowe kalosze, potrzebne pozniej do zejsc na lad.
Pierwsze dwa dni to przeprawa przez Drake Passage, bylem przygotowany na niezle kolysanie, ale o dziwo morze w miare spokojne. Straszna nuda, a wiec imprezowalem z Norwegami, alkohol lal sie strumieniami. Ci wariaci pili, jakby jutro miala byc jakas prohibicja, a ja mowilem juz chyba tylko po norwesku. Placilismy na koniec, ale o ile sobie przypominam, w barze jedno pol litrowe piwo kosztowalo 6 $, a jedna mala lufka koniaku "Remy Martin" 8 $.
Na poczatku, "na dzien dobry" dalem kelnerom z Filipin napiwki w twardej walucie. Od tej pory bylem dosc uprzywilejowanem gosciem. Nalewali na prawde od serca podwojnie lufy koniaku, liczac prawdopodobnie za pojedyncze, jak sie na koniec okazalo. Nawet nie musialem podpisywac rachunkow tak jak inni goscie. Cale szczescie, ze pozniej zabraklo koniaku, poniewaz zaczynalem przysypiac na ciekawych wykladach o Antarktydzie i Arktyce.
Kuchnia byla dosc kreatywna i wysmienita. Wydaje mi sie, ze kazdy mogl znalezc swoje przysmaki, jak np. sushi, byl nawet jeden z moich ulubionych serow szwajcarskich o nazwie "Jersey Blue". Na sniadania i obiady serwowano obfity szwedzki stol, a na kolacje mozna bylo zamowic wspaniale 4-daniowe menu à la carte. Do kolacji zamawialem wino, mieli nawet ulubionego Malbeca w cenie 28 USD za butelke. Nie bylo przydzielonych siedzen, kazdy siadal gdzie chcial. Za kazdym razem siedzialem z kims innym, byla okazja poznac fajnych ludzi i porozmawiac w roznych jezykach.
Service byl perfect, obslugiwaly nas mlode i slodkie Filipinki. Warto bylo wreczyc napiwki do reki, bylem szybciej obslugiwany oraz otrzymywalem pyszne i bagatsze desery. Po kolacji muzyka live w barze. Poznym wieczorem bylo jeszcze karaoke filipinskie. Przecietny Filipinczyk uwielbia spiewac, czy mu to wychodzi czy nie, ale traktuje spiew jako doskonala zabawe. Podobno Filipinczycy nie potrafia obyc sie bez karaoke, tak jak Norwegowie bez alkoholu.
W koncu po 2 dniach ujrzelismy spektakularne gory lodowe, ktore robia niesamowite wrazenie, a przy tym czyste jak krysztal bardzo swieze powietrze. Wydawalo mi sie, ze widze kilka razy dalej, niz normalnie.
Musialem spauzowac z Norwegami, ktorzy tak "ich" rozkrecili, ze sniadania zaczynali od browarka, a ja lubie sobie chlapnac dopiero wieczorem. Nie dawali mi spokoju, ciagle o mnie pytali, w kazdym razie gdzies tam na mnie czyhali. Nie omieszkalem zapytac jednego Norwega, czy sie czuje tak, jak wyglada.
Mialem wrazenie, ze kapitan Alieksiej mnie polubil, zaprosil do swojej kabiny i poczestowal polska Zubrowka. Nie wiem i nie pytalem, skad wyczarowal taka 1-litrowa “maciorke”. Ja co prawda wodkowy nie jestem, ale akurat lubie Zobroweczke. Kapital potrafil ugoscic, uraczyl dobrymi winami i nagral CD z fajna ukrainska muzyka. Rozmawialismy po rosyjsku, poniewaz nie znam ukrainskiego. W kabinie Kapitana byly fajne imprezy. Kapitanowi podoboly sie rozne ciekawe historie z moich pobytow na Ukrainie i Krymie, szczegolnie przygoda z carskimi monetami na lotnisku w Kijowie.
Mialem niesamowite szczescie, ze odwiedzilismy Polska Stacje Arctowski, ktorej wczesniej nie planowano, dla mnie absolutne highlight!
Kapitan Alieksiej tak zorganizowal, ze tam zawitalismy, obiecal ze pojedziemy i dotrzymal slowa. Byc na Antarktydzie i jednoczesnie zaliczyc polska stacje Arctowski to tak jakby 2 x wygrac w lotka. Otrzymac pieczatki okolicznosciowe w paszporcie i przede wszystkim napic sie wodeczki z naszymi chlopakami ze stacji to niezapomniane, wspaniale przezycie.
Zapytalem pierwszego napotkanego pracownika ze stacji, czy nie mozemy strzelic sobie po lufie, ale lepiej szefa zapytac? Otrzymalem odpowiedz: "Chodz, jestes zaproszony, notabene ja jestem szefem". Lepiej trafic nie moglem, poszlismy cichaczem na zaplecze, aby tak po polsku chlapnac sobie wodeczki. Chlopcy ze stacji pozwolili mi nawet zapalic cygaro w specjalnym pomieszczeniu, ktore otrzymalem od jednego pasazera ze statku.
Polska Stacja Antarktyczna zostala uruchomiona 26 lutego 1977 i miesci sie nie na samej Antarktydzie, ale na sasiadującej z nią Wyspie King George (Krola Jerzego). Jest zamieszkana przez caly rok, a latem, kiedy my mamy zime, przyjmuje sezonowe ekipy badawcze. Podczas antarktycznej zimy - od marca do listopada - w stacji pozostaje tylko 7 osob, wczesniej kilkanascie, pilnuja aby nie zamarzla.
Chlopcy narzekali, ze b. slabo platna praca i prowiant musi wystarczyc przez cala zime. Sprzet badawczy oraz zaopatrzenie jest transportowane raz w roku statkiem rosyjskim. Rosjanie biora 1 milion zlotych za kurs w obie strony, prawdopodobnie zaden polski armator nie pojechalby za takie pieniadze. Oddalona od kraju Polska Stacja Antarktyczna b. cierpi z powodu, niewystarczajacego finansowania i braku zainteresowania ze strony polskich wladz. Polska wydaje na utrzymanie tylko 2,9 mln zl, a potrzebne jest minimum 2 razy wiecej, chodza nawet pogloski, ze ma zostac definitywnie zamknieta. Moim zdaniem bylaby to wielka strata dla Polski i calego swiata nauki.
Udalo sie zaliczyc kilka ladnych zejsc nie tylko na wyspach, ale przede wszystkim na stalym ladzie Antarktydy! Uwazam, ze zaliczyc Antarktyde to koniecznie postawic noge na ladzie stalym, a wiem ze nie wszystkim wyprawom sie udaje. Przepisy na Antarktydzie sa dosc restrykcyjne, nigdzie na ladzie nie mozna zapalic, czy tez wziasc jakiegos kamyczka ze soba, ani tez nic po sobie pozostawic. Jednorazowo moglo zejsc na lad tylko 50 osob, a pozostalych 50 osob musialo cierpliwie czekac, az tamci wroca. Podobno, aby zejsc na lad, kazdy armator musi miec specjalne pozwolenie na okreslana liczbe osob. Z reguly mielismy dwa, a czasem tylko jedno zejscie na lad dziennie, w zaleznosci od pogody, ktora potrafi zmieniac sie bardzo szybko, od slonca po mocno dokuczliwy i szczypiacy wiatr, deszcz, snieg, a nawet sniezyce.
Na szczescie mielismy w miare dobra pogode. Ja i tak mam sporo szczescia, analizujac moje dalsze wyprawy, do tej pory jedynym powaznym niewypalem byla tylko paskudna pogoda na Wyspie Wielkanocnej. Bloto i drogi praktycznie nieprzejezdne, ale wpadlem na pomysl, wypozyczylem konia i tak udalo mi sie zwiedzic wyspe.
Ciekawe, ze pingwiny wcale sie nie baly i blisko podchodzily. Pingwiny to wspaniale stworzenia, mozna sie nawet zaprzyjaznic:
https://www.tvp.info/24390281/to-sie-na ... -go-ocalil
BTW nie wolno blokowac przejscia pingwinom oraz za blisko podchodzic, wyjatkiem jest gdy same podejda. Poza tym nalezy zachowywac sie cicho i spokojnie, jak rowniez nie robic gwaltownych, niespodziewanych ruchow. Niestety, ale nie wszyscy turysci trzymali sie tych waznych zasad.
Za kazdym razem przed i po zejsciu na lad byla dezynfekcja butow (gumowych kaloszy), a podplywalismy tzw. zodiakami czyli motorowymi pontonami. Podobalo mi sie, ze tak dbaja o ten wspanialy kontynent. Za wykupiona wczesniej, dodatkowa oplata, oferowane byly wycieczki kajakowe oraz nocleg w namiotach na stalym ladzie Antarktydy. Podczas jednego zejsca na lad byla mozliwosc zjechania na tylku z gory lodowej, fajna atrakcja, ale snieg nabral mi sie do gumowiakow.
Raz padal snieg, takie duze platki sniegu, do tego wspaniale antarktyczne kulisy, bylo doslownie jak w bajce, chyba nigdy nie zapomne tego magicznego momentu.
Woda potrafi przybierac rozne kolory od turkusowego po zielony, szary, niebieski, granatowy, a nawet czarny jak olej, a w niej odbijajace sie gory lodowe, cos niesamowitego, niepowtarzalnego, a nawet inspirujacego. Uwielbialem uciekac na zewnatrz, szczegolnie jak nie bylo tam jeszcze nikogo i delektowac "mnie" swiezym powietrzem oraz spektakularnym, antarktycznym otoczeniem.
Pewnego dosc poznego wieczoru siedzialem w barze ze Szwajcarem i Anglikiem. Nagle przychodzi i dosiada sie taka mloda i ladna dziewczyna, jak sie pozniej okazalo, Brytyjka z australijskim pochodzeniem. W pewnym momencie mowi, ze dla niej bardzo wazny jest sex na Antarktydzie i koniecznie musi zaliczyc. W pierwszej chwilli pomyslalem, ze pewnie zartuje, ale okazalo sie, ze to prawda, skoro nie byla pijana i zapytala calkiem serio po raz kolejny, kto chetny. To pytanie wybilo nas z rytmu i nastala gleboka cisza. Faceci nie sa az tak odwazni, jakby sie wydawalo. Poszedlem do baru zamowic kolejnego drinka, jeszcze troche posiedzielismy i w koncu dziewczyna zniknela z Angolem. Notabene, podrozowala z papa i biedny papa szukal w nocy coreczki po calym statku.
Jeszscze inna ciekawa historia. Na statku podrozowalo 2 Niemiaszkow, jeden z Niemiec Zachodnich ok. 80-ki i jeden z Niemiec Wschodnich, ok. 65 lat. Mimo iz dzielili ta sama kabine to wcale ze soba nie rozmawiali, nawet gdy byli wczesniej w 2-osobowym pokoju w Buenos Aires i Ushuaia. Wydawalo sie, ze to ten z Niemiec Zachodnich milczal. Na szczescie obaj chetnie rozmawiali ze mna i jak jeden chcial sie cos od drugiego dowiedziec to pytali przeze mnie, dziwne ale prawdziwe.
Starszy pan z Niemiec Zachodnich nie zaliczyl ani jednego zejscia na lad i nikomu nie pozwalal sie fotografowac. Z kolei gosc z Niemiec Wschodnich podarowal mi orginalnie zapakowana zimowa czapke milicyjna z czasow DDR-u oraz kilka porzadnych cygar. Pewnie ani w Biedronce ani w Auchan takiej czapki nie kupie.
Ta sama czapka musiala pojechac ze mna na Spitsbergen, Grenlandie, a nawet na Biegun Polnocny.
Wracajac do tematu, bylo wiele atrakcji, kajaki, noc w namiotach na stalym ladzie Antarktydy, barbecue z szampanem na zewnatrz na pokladzie. Mozna tez bylo wziasc udzial w wielu ciekawych historycznych lub klimatycznych wykladach, czy tez obejrzec jakis fajny film o polarnej florze i faunie.
Nie rozumiem, czemu kierownictwo wycieczki zapomnialo zorganizowac zwiedzanie maszynowni, ktorej szefem byl Rosjanin Dymitrij. Udalo mi sie zalatwic prywatne zwiedzanie. Wzialem ze soba kilka osob ze statku, zwiedzilismy maszynownie i odsalarnie wody morskiej. Tlumaczylem z rosyjskiego na niemiecki i angielski. Za ta grzecznosc postawilem Dimitrowi w barze i na koniec otrzymal kurtke polarna.
Zawitalismy na wulkaniczna wyspe Deception o b. ciekawym, okraglym ksztalcie, polozona na poludniu Szetlandow Poludniowych. Ladowanie odbylo sie w Whalers Bay. Moja uwage zwrocily potezne, pordzewiale zbiorniki z metalu, nalezace do porzuconej stacji badawczej. Przypominalo kulisy z filmu "The Thing".
Dla chetnych byla kapiel w lodowatym morzu przy temp. 0°C. Kilku chlopcow przebieglo na waleta po plazy, ale tak specjalnie, aby wszystkie dziewczyny mogly zobaczyc, co maja ciekawego do zaoferowania, a nastepnie wskoczyli do wody. Widzac po reakcji, szczegolnie starsze panie byly mocno podexcytowane tym niecodziennym widokiem. Po kapieli oferowana byla lufka rumu.
Po drodze napotkalismy orki, ale byly bardzo daleko i nie udalo mi sie sfotografowac. Nie mialem odpowiedniego sprzetu do fotografowania z duzych odleglosci. Niektorzy uczestnicy, to mieli takie okazale aparaty fotograficzne z dlugim objektywem, ze przejsc obok bylo wrecz niemozliwe. No coz, mali ludzie male aparaty, wielcy ludzie duze aparaty. Kto wie, moze w ten sposob chcieli cos tam sobie zrekompensowac.
Innym razem przywitala nas samotna, dostojna uchatka antarktyczna na krze lodowej. Poza tym napotykalismy slonie morskie, wieloryby, a nawet lamparty morskie.
Podziwiajac wspaniale kulisy wychodzilem bez kurtki na zewnatrz, nie chcialem tracic czasu na zejscie do kabiny, aby sie odpowiednio ubrac i mocno wdychalem to czyste zdrowe powietrze. Ludzie mocno opatuleni w kurtki zimowe, czapki, rekawiczki, nie potrafili tego zrozumiec. W koncu kapitan poprosil mnie, abym sie odpowiednio ubieral, gdyz inni widzac mnie, trzesa sie z zimna. Nie wiem czemu, ale czasami nie odczuwam zimna jak inni i mysle, ze to nie ma nic wspolnego z alkoholem. Podobno marznie sie bardziej po alkoholu, ktory rozgrzewa tylko na krotko, poniewaz powoduje rozszerzenie naczyn krwionosnych, a to z kolei prowadzi do szybkiej utraty ciepla.
W drodze powrotnej mielismy potezne fale na Drake Passage i ostro kolysalo statkiem. Na dodatek wial silny wiatr, wyjscie na zewnatrz bylo zabronione. Sporo uczestnikow powaznie chorowalo, niektorzy nawet nie wychodzili z kabiny. Wiekszosc miala poprzyklejane takie male okragle plastry za uchem. Nie wiedzialem w jakim celu, ale dowiedzialem sie pozniej, ze zapobiegaja p. chorobie morskiej. Ja z kolei nie mam problemow, nawet lubie jak kolysze statkiem. W restauracji i w barze ciagle tluklo sie szklo i od czasu do czasu ludzie wypadali z krzesel. Niektorzy pasazerowie sie dziwili, ze potrafie chodzic w miare prosto, nie trzymajac poreczy po kolyszacym statku.
Ostatni wieczor spedzilem w kabinie kapiana, byla ostra impreza, co tam sie dzialo? Nie zapomne, jak pijane Angolki i Norweszki tak sie rozkrecily, ze tanczyly u kapitana na stole, niezle zakrapiajac gardziolka przy wesolej ukrainskiej muzyce. Bywalem wczesniej na roznych statkach, ale pierwszy raz mialem okazje tak mocno imprezowac w prywatnej kabinie kapitana. Bylo na prawde wesolo, lubie jak ludzie dobrze sie bawia. Szkoda tylko, ze nie robilem zdjec z tych imprez, ale zdrowy rozsadek nakazywal uszanowac prywatnosc kapitana, szczegolnie w miejscu pracy.
W koncu dotarlismy do Ushuaia, nastapily rozliczenia finansowe. Moj rachunek byl stosunkowo niski, oczekiwalem wiecej i mimo wszystko zapytalem aby sprawdzono. Dostalem odpowiedz, ze na pewno sie zgadza.
Napiwki dla zalogi sa b. wazne i wynosza minimum 15.- USD dziennie od kazdego pasazera, wychodzilo 170.- USD. Filipinczycy ciezko harujacy na statkach sa zatrudniani przez rozne azjatyckie agencje posredniczace, zarabiaja ok. 600-800.- USD miesiecznie i napiwki sa powazna czescia ich dochodow.
Glowa niezle trzaskala po nieprzespanych nocach, a czekala jeszcze dluga i daleka droga do domu. Przed podroza powrotna postanowilem udac sie do Kosciola w Ushuaia.
Prawdopodobnie drogie wyprawy na Antarktyde maja na celu zastopowanie masowej turystyki, a zarazem zapobiec degradacji ekosystemow i mysle, ze to wlasciwa droga. Na pewno warto uzbierac kase, aby zobaczyc potezne lodowce i zasmakowac polarnych klimatow. Jesli chodzi o same pingwiny, to mozna je zobaczyc w Argentynie, Chile, nawet w RPA czy Australii! Pierwszy raz widzialem pingwiny w Afryce, niedaleko Kapsztadu.
Dla mine dziwne i niezrozumiale, ale byli klienci, ktorzy byli rozczarowani, uwazali, ze oprocz pingwinow i sniegu to nic ciekawego nie ma. Nalezalo sie tez pozegnac na kilkanascie dni z internetem, ktory byl dosc drogi i chodzil bardzo wolno. Ja nie mialem problemow, ale taki odwyk na niektorych uczestnikow zle dzialal.
Taka ciekawostka, pol roku pozniej zamawiam wycieczke na Spitsbergen i trafiam na ten sam statek! W Longyearbyen spotkalem zaloge kupujaca zaopatrzenie. Gdy mnie zobaczyli to powiedzieli, ze tym razem kupia dwa razy wiecej butelek koniaku. Szkoda, ze byl juz inny kapitan, Alieksiej stracil prace po tej wyprawie, bo ktos reklamowal za imprezowanie z uczestnikami, ale dowiedzialem sie, ze znalazl prace na innym statku za lepsze kase.
Ciesze sie, ze zaliczylem nie tylko Szetlandy Poludniowe i Polska Stacje Arctowski, ale rowniez lad staly Antarktydy. Antarktyda tak mnie zafascynowala, ze polubilem takie ostre, polarne klimaty. Pozniej mialem okazje zwiedzic Spitsbergen, Grenlandie zima z psami Husky oraz zaliczyc
Biegun Polnocny najwiekszym lodolamaczem na swiecie o napedzie atomowym!
Podobno w sezonie 2014/15 prawie 60 tys. osob odwiedzilo Antarktyde, w tym 76 osob z Polski! Wg. ostatnich statystyk tendecja raczej spadkowa.
Wspaniala i niezapomniana wyprawa i mam nadzieje, ze ciag dalszy ze Spitsbergenu nastapi.
Trasa ekspedycji
Dla ciekawosci podaje dodatkowo temperatury w dzien, ale nie zapominajmy, ze towarzyszyl mrozny polarny wiatr i te temp. odczywa sie gorzej, anizeli podaje termometr.
28.11 Jedna noc w hotelu w Ushuaia, Air Temp: 1°C
29.11 Chek-in na statek, Air Temp: 14°C
30.11 Drake Passage, Air Temp: -1°C
01.12 Aitcho Island, Air Temp: 1°C & Cecilia Islands, South Shetlands, Air Temp: 6°C
02.12 Cuverville Island and Neko Harbour, Air Temp: 6°C
03.12 Paradise Bay Air, Temp: 12°C, Gerlache Strait, Air Temp: 2°C
04.12 Deception Island, Air Temp: 0°C & Yankee Harbor, Air Temp: 4°C
05.12 Turret Point, Air Temp: 0°C & Arctowski Research Station, Air Temp: 7°C
06.12 Drake Passage, Air Temp: 0°C
07.12 Drake Passage to the Beagle Channel, Air Temp: 6°C
Fauna
Lista ptakow i zwierzat, ktore widzielismy podczas naszej wycieczki i prosze spojrzec na roznorodnosc. Podaje na wszelki wypadek nazwy angielskie, gdyz nie znam polskich odpowiednikow i nie chcialbym wprowadzac w blad.
Ptaki
• Chinstrap Penguin
• Adelie Penguin
• Southern Gentoo Penguin
• Magellanic Penguin
• Wandering Albatross
• Royal Albatross
• Black-browed Albatross
• Gray-headed Albatross
• Light-mantled Sooty Albatross
• Southern Giant-Petrel
• Northern Giant-Petrel
• Sooty Shearwater
• Antarctic (Southern) Fulmar
• White-chinned Petrel
• Cape (Painted) Petrel
• Antarctic Petrel
• White-chinned Petrel
• Snow Petrel
• Antarctic Prion
• Blue Petrel
• Wilson’s Storm-Petrel
• Black-bellied Storm-Petrel
• King (Imperial) Shag
• Antarctic (Blue-eyed) Shag
• Kelp Gull
• Dolphin Gull
• South American Tern
• Antarctic Tern
• Brown (Antarctic) Skua
• Chilean Skua
• Snowy Sheathbill
Ssaki
• Antarctic Fur Seal
• Southern Elephant Seal
• Weddell Seal
• Leopard Seal
• Crabeater Seal
• Killer Whale (Orca)
• Minke Whale
• Fin Whale
• Humpback Whale
Gdyby ktos mial czas i ochote podac polskie nazwy, ma u mnie browarka.
Filmik z wyprawy
A tu zobaczycie, jak sie zgina dziob pingwina:
https://vimeo.com/189868257
Filmik zmontowany przez operatora, niestety bez glosu.
Antarktyda to Kontynent samych rekordow
Podaje kilka ciekawostek na temat Antarktydy:
Antarktyda jest najpozniej odkrytym kontynentem
Oficjalna data odkrycia Antarktydy, kiedy ludzie pierwszy raz zobaczyli lad Antarktydy, to rok 1820, mimo ze na wczesniejszych mapach np. Piri Reis z roku 1513, istniala juz "Terra Australis" ukazujaca spore podobienstwo z dzisiejszymi mapami. 23 stycznia 1895 roku pierwszy czlowiek stanal na ladzie Antarktydy.
Antarktyda to najzimniejszy kontynent
Najnizsza temeratura klasy A zmierzona przez satelite "Landsat 8" na Antarktydzie Wschodniej w sierpniu 2010 to minus 93,2, a klasa A zaczyna sie od minus 73.
Najwyzsza temp. zmierzona na Antarktydzie w marcu 2015 -> plus 17.5.
Srednia roczna temp. Antarktydy to minus 55.
Antarktyda jest najbardziej wietrzna
Najwieksza predkosc wiatru zmierzona na naszej planecie to 327 km/h w 1972 roku.
Na Antarktydzie znajduje sie najsuchsza pustynia na swiecie
Srednie opady roczne wynosza zaledwie 55 mm i w niektorych miejscach deszcz nie padal 2 miliony lat!
Dry Valleys w Antarktydzie Wschodniej to najbardziej suche miejsce na naszej planecie, ktore de facto jest pustynia i mozecie wygrac nie jeden zaklad. Warunki klimatyczne w Dry Valleys podobne sa do Marsa.
Antarktyda to najwieksza masa lodu na ziemi
Ok. 99% pokryte jest lodem o sredniej grubosci ca. 1,6 km, ale najwieksza grubosc to 5 km, czyli 16 x wieza Eiffla.
Antarktyda jest najslodsza
W lodach Antarktydy uwiezionych jest 90% swiatowych zapasow słodkiej wody i 90% lodu calej naszej planety. Gdyby cala Antarktyda stopniala, poziom wody w oceanach podniosl by sie o 58 metrow, chociaz niektore zrodla podaja nawet do 70 metrow.
Antarktyda jest kontynentem najwyższym
Srednia wysokość wynosi 2040 m (wedlug innych zrodel - 2290 m n.p.m).
Zdjecia