Nieprzeczytane posty

Nepal. Himalaje nie tylko dla himalaistów czyli o tym, że...

1
...że każdy może.

Od razu zaznaczyć muszę, że o ile nieobce ci są tzw. aktywne wypady, pociągają cię góry i odmienność kulturowa, to wyjazd ten należy do niebezpiecznych. Jest uzależniający. Potem będziesz musiał tam wracać...

Himalaje kojarzą się przede wszystkim z alpinistytcznymi, czy raczej himalaistycznymi dokonaniami. Ze zdobywaniem ośnieżonych ośmiotysięczników, z biciem kolejnych rekordów. Bo to pierwsza kobieta, co weszła na jakiś tam szczyt. Pierwszy emeryt, pierwsze samotne wejście, wejście bez tlenu, wejście nową drogą, pierwsze wejście nową drogą w porze zimowej... Można by tak wyliczać i wyliczać. Podobnie jak nazwiska znanych i mniej znanych himalaistów, tych żyjących i tych, którzy w czasie wyprawy życie oddali.
Wszystko to rysuje obraz Himalajów jako krainy nieosiągalnej, niebezpiecznej, na którą patrzymy przez pryzmat relacji z wypraw wysokogórskich.
Właśnie. Wysokogórskich. Himalaje przecież to nie tylko szczyty. Te stanowią tylko pewien procent całości ich obszaru i śmiem twierdzić, że niewielki. A gdzie reszta terenu? Reszta to niżej niż osiem, siedem czy nawet pięć tysięcy metrów nad poziomem morza położone partie. Dla przykładu lodowce w Himalajach zajmują około 10.000 kilometrów kwadratowych, co stanowi zaledwie około 1,5% ich powierzchni.

Też ulegałem podobnym wyobrażeniom. Do czasu kiedy zdałem sobie sprawę, że ludzie mieszkający w Himalajach ...nie mieszkają przecież na szczytach górskich. Fakt, są zasiedlone punkty położone dość wysoko, ale nie są ulokowane na szczytach! Spokojnie można poruszać się pomiędzy nimi pieszo, a ośnieżone szczyty podziwiać z terenów położonych niżej, jednocześnie obcując z miejscowymi mieszkańcami i chłonąc himalajskie klimaty.

Ukształtowany przez media i ogólne wyobrażenie obraz Nepalu i Himalajów w mej świadomości zaczął się przeistaczać. Śniegi ustąpiły i zaczęły zalegać jedynie w wyższych partiach górskich. Pojawiły się lasy podzwrotnikowe, bambusy, palmy. W moim ekwipunku nie potrzebny był już czekan i raki.
Pomyślałem, że nadszedł czas, by wyobrażenia, te nowe i te stare, skonfrontować z rzeczywistością. Wypadło na Annapurnę i trekking dokoła jej masywu. Dokładny plan marszu powstał jednak ...po wyjściu na szlak.
Dodać muszę, że wszelakie relacje z podróży, najrozmaitsze przewodniki, poradniki nie są moją lekturą. Przed planowanym wyjazdem zasięgam jedynie podstawowych i najbardziej potrzebnych informacji, a cała reszta dokonuje się na miejscu.

Ktoś powie, że to nierozsądne, głupie i niebezpieczne. Tak będzie w przypadku osoby, która odłoży puszki po piwie, wyłączy telewizor, podniesie tyłek z fotela i triumfalnie zakomunikuje światu: jadę w Himalaje!
Moja kondycja fizyczna do najgorszych nie należy. Jedyne czego się obawiałem, to choroby wysokogórskiej, której z braku czasu i napiętego grafiku, nie będę w stanie przeciwdziałać. Okazało się, że zwykłe przestrzeganie prostych zasad potrafi zminimalizować jej objawy.

Kathmandu. Zawsze chciałem tam pojechać. Nie wiem czemu. Może dlatego, że w nazwie po "t" jest "h" i kończy sie na "u"? Może dlatego, że nieopodal są ciekawe przewyższenia terenu? Może dlatego, że wydawalo mi się, że pofałdowany teren i niecodziennie brzmiąca nazwa kończąca się "u" muszą skrywać jakąś tajemnicę?
W grudniu 2016 wylądowałem w Kathmandu.
W dwanaście dni bez przystanków aklimatyzacyjnych obskoczyłem Annapurnę. Przeskoczyłem przez Thorung La Pass (5416m) i popędziłem do Pokhary. Z racji, że tu w nazwie też jest "h", zatrzymałem się w miasteczku na dwa dni, po czym szybko na lotnisko do Kathmandu i do domu.

Mam niedosyt. I jest to bardzo delikatne stwierdzenie.
Oglądam zdjęcia z Nepalu. Gdyby nie one, trudno byłoby mi uwierzyć w to, że tam byłem. Wszystko działo się tak szybko, że zaraz po tym, jak się zaczęło, skończyło się. Takie jedno krótkie mgnienie. Bardzo krótkie. Prawie niezauważalne.
Muszę tam wrócić. Wrócić na nieco dłużej niż dwanaście dni. Może po raz kolejny pójdę na spacer dokoła Annapurny, nieco jedynie modyfikując trasę i będę chciał zatrzymać się w niektórych wioskach dłużej niż tylko na jedną noc. Może tym razem Annapurna przegra z Everest Base Camp? Jest nieco wyżej niż przełęcz Thorung La, ale i trasa ciekawsza. Jeszcze nie wiem. Wiem jedynie, że teraz więcej czasu chcę poświęcić na fotografowanie i po prostu bycie w niektórych miejscach.

Niechaj ten post będzie hasłem wywoławczym: organizuję wyjazd (około trzech tygodni) do Nepalu, w Himalaje. Może nawet i kilka wyjazdów w terminach od grudnia 2018 do marca 2019. Szczegółowy plan dostępny będzie dla zainteresowanych (powstaje właśnie). Zainteresowanym też podpowiem, co zabrać ze sobą, a czego nie i udzielę rad praktycznych (sprawdzone na własnej skórze).

Dla kogo jest ta eskapada? Dla tych, którzy nie byli, a od zawsze marzyli, by dotknąć i poczuć Himalaje. Dla tych, którym niestraszne są niewygody podróży i brak nawet jednogwiazdkowych hoteli na trasie ich nie przeraża. Dla tych, którzy usiedzieć nie mogą na miejscu, bo... chodzenia będzie więcej, niż siedzenia.
Wypad jest dla tych, którzy marzą o Himalajach, którzy chcą ich posmakować, ale boją się jechać tam samemu.

Zapraszam do rzucenia okiem na kilka moich fotek z Nepalu. Są mojego autorstwa i wykonane zostały w grudniu 2016 na szlaku dokoła Annapurny, a także w Kathmandu i Pokharze.
Są na Fejsie pod adresem:
https://www.facebook.com/pg/syberiada/p ... 8920542202
Przy okazji stronę można zalajkować ;)
Jesteś zainteresowany/zainteresowana wypadem w górki do Nepalu? Skontaktuj się ze mną na priv.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Szukam towarzysza podróży”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 50 gości