Nieprzeczytane posty

Rohacz Płaczliwy

1
Jest coś tajemniczego w obcowaniu z majestatem największego twórcy. Każdy dźwięk wydobywający się z tępej ciszy, niczym piorun, przeszywa nasze myśli i ciało. Niby znajomy, a jakże obcy. Bliski, a daleki. Tak niepospolicie wyrazisty i srogi. Dopadają nas drgawki, zarówno od wewnątrz jak i z zewnątrz. I znowu cisza...
normal_P1320560.jpg
normal_P1320560.jpg (36.4 KiB) Przejrzano 6729 razy
Rochacz Płaczliwy

Jest poniedziałek, 17 października. W Zverowce, oprócz nas i personelu, nie ma już nikogo. Weekendowi turyści wrócili już do swoich domów. Słowacja już za dwa tygodnie zamknie szlaki dla piechurów w Tatrach. Już teraz można wyczuć ospały klimat. Obudziłem się nawet wcześnie, jest 5.30. Agnieszka, Jurek jak również Mirek, tak samo jak Ja, leniwie odpowiadają na odgłos budzika w telefonie. Trzeba się zwlec z łóżka. Sprawić szybkie śniadanie i napełnić czarną herbatą puste termosy. Dzisiaj rozdzielamy się na dwie grupy: Agnieszka z Jurkiem - pójdą na przełęcz pod Osobitą, Ja z Mirkiem - posiadamy w harmonogramie Płaczliwy Rohacz. Pakujemy z Mirkiem niewielkie plecaki , ubieramy się i jako pierwsi porzucamy chatkę.

Na zewnątrz dominuje niewielki mróz. Jest rześko i przyjemnie, ani śladu po przenikającym wietrze sprzed dwóch dni. Ponownie mamy do przejścia 5km asfaltowego odcinka kierującego do Tatliakovej Chaty. Nieprzerwane konwersacje zabijają monotonię. Monotonię? Ileż to można oglądać ośnieżonego Salatina i jednakowo białego Wołowca? Ile razy się można tym zachwycać? Wydawałoby się, że bez końca... Jednakże monotonia, może dotrzeć nawet w takie najładniejsze miejsca. Wiem, że wieczorem będę wzdychał za tym wszystkim. Będę pragnął wrócić, w świadomości układając nową wyprawę!

Przy Tatliakovej Chacie zakładamy raki. Mądrzejsi po wczorajszej ekspedycji na Banikov, nie będziemy ryzykować poślizgnięć na trasie na Smutną Przełęcz. Śnieg trzeszczy pod rakami, a solidne kolce wbijają się w lód. Bezusterkowo i sprawnie przybywamy do rozwidlenia pod Rohackimi Plesami. Pojawia się więcej śniegu. Tutaj już raki będą nam tylko przeszkadzać. Zdejmujemy je i czynimy krótki odpoczynek.

Na szlaku króluje całkowita cisza. Wiatr, który niczym torando odbija się od skalnych czubków - zamilkł. Smutna Dolina jest zacieniona, utrzymują się tutaj niewielkie temperatury. Po prawej stronie, na skalnym zboczu, utworzył się ciekawy lodospad. Lśni on w słońcu nieposzlakowanie białym kolorem. Od czasu do czasu słychać odpadające sople, które tłuką się o skały i spadają niczym kryształy do doliny. To promienie słoneczne niszczą to lodowe dzieło. Nie spodziewaliśmy się, że w naszej najbliższej strefie, nie będziemy mieli kontaktu wzrokowego z innymi turystami. Zjawisko bardzo rzadko spotykane w Tatrach. W Beskidzie Małym, na mniej popularnych trasach, przez pełny dzień można zobaczyć parę wędrowców. Lecz w Tatrach? Nie do pomyślenia! A jednak możliwe....

Idziemy w stronę Smutnej Przełęczy. Dziś w dwuosobowym zespołem. Wzrasta w tej sytuacja uznanie wyrażenia - odpowiedzialność. Zimowy, tak bardzo rygorystyczny pejzaż, jest piękny. Jednakże może być podstępny. Sprawdzamy swoje siły. Ja czuję się znacznie lepiej niż wczoraj. Za to Mirek ma dziś gorszy dzień. To wtedy, po raz pierwszy, pomyślałem co by było gdyby? Idziemy dalej...

Dochodzimy na Smutną Przełęcz. Pomimo wolniejszego tempa, jesteśmy na Przełęczy o rozsądnej godzinie. Jest 10.00. Na \"dzień dobry\" wita nas swoim wielkim grzbietem Baraniec. Nie chcę tworzyć deklaracji, jednak na Barańcu, jeszcze mnie nie było... A takie widoki są jak wezwanie, jakiego nie można nie przyjąć! Poniżej Ziarska Dolina. Po prawej stronie znajduje się trasa w kierunku Trzech Kop, które są schowane za nieco wzniosłym przewyższeniem. Po lewej trasa na Płaczliwy. Patrzę na drugą stronę przełęczy. Wszystko się topi pod działaniem wyższości promieni słonecznych. W zacienionych obszarach utworzył się lód. Warunki przypominają mi wiosnę w Tatrach. Czynimy dłuższy spoczynek, jemy śniadanie i odtwarzamy siły. Jest ciepło, wiatr leniwie przypomina o sobie. Rozmawiamy i chłoniemy to czego doświadczamy. Niektórzy lubią spożywać śniadanie na tarasie. My również mamy tu własny taras... Najbliższych sąsiadów z niego nie doświadczamy.... Nieocenione.

Ponownie szacujemy sytuację i własne siły. Co prawda pierwsze podejście wygląda raczej ciekawie, jednak omija je nie przedstawiający trudności trawers. Siły po części zregenerowane. Jest decyzja... Próbujemy! Pozostawiamy ekwipunki i idziemy na Płaczliwego. Gdzie dojdziemy tam będziemy. Nic na siłę! Płaczliwy Rohacz nie zwieje.

Śnieg się topi. Najgorsze są jednak oblodzone miejsca. Można na nich trochę zjechać. Pierwsze przewyższenie zdobyte. Teren się wypłaszcza. Śnieg jest tutaj bardziej mokry. Za nami ujawnia się Banikov, Przysłop a także Hruba Kopa z Trzema Kopami. Przysłop wygląda z tego punktu bardziej okazale od Banikova. Zmierzamy dalej. Południowo-wschodnie zbocze Płaczliwego nie jest pokryte śniegiem. Odróżnia się na tle białych szczytów. Jesteśmy mniej więcej za połową drogi do naszego szczytu. Tutaj musimy po raz kolejny podjąć decyzję - co dalej? Mirek rezygnuje - nie jest to jego dzień. Góra tym razem z nami zwyciężyła. Wracamy na przełęcz.

Re: Rohacz Płaczliwy

2
Jeszcze tam wrócisz, by ją zdobyć. A właściwie by zdobyć siebie… Dobrze to się czytało. Pisz częściej.
Nie powiedziałem, że przybyłem was ocalić. Przybyłem ocalić Ziemię. (Klaatu w filmie "Dzień w którym Ziemia zatrzymała się")
ODPOWIEDZ

Wróć do „Słowacja”

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 32 gości