Nie Libia, nie Korea, ani nie Afganistan są najbardziej niebezpiecznymi miejscami na świecie. Okazuje się, że takim miejscem jest Cite Soleil, największe slumsy w Port-au-Prince. Szacuje się, że mieszka tutaj nawet 400 tys. ludzi którzy mieszkają w barakach, bez dostępu do wody pitnej. Tuaj, na każdym kroku czają się porywacze i jak mówi Ensaf, który kilka lat temu wyemigrował do Kanady, „to nie teatr”. Codziennie dochodzi tu do morderstw i gwałtów na kobietach, a potyczki z ONZ doprowadzają do śmierci niewinnych obywateli. Aż siedmiu na dziesięciu obywateli żyje tu za mniej niż dolara dziennie. Po opadach deszczu ludzie piją wodę z kałuży, a dwa lata temu, po podwyżce cen wypiekali błotniste placki. Po trzęsieniu ziemi w Haiti, ze zniszczonego więzienia uciekło 400 więźniów, co tylko zaogniło walki między gangami. Kwitnie tu handel narkotykami, kobietami i bronią, a prostytutki stoją praktycznie przy każdej ulicy. W 2004 roku w jednym z raportów ONZ, Cite Soleil zostało uznane za najbardziej niebezpieczne miejsce na świecie.