Niektóre podróże muszą “odleżeć się”, zanim dojrzejemy do ich opisywania. Tak było z moją tygodniową wizytą w Nowym Orleanie w ramach doradztwa przy projektowaniu zabezpieczeń miasta przed huraganami typu Kartiny. Byłem tam w 2009 roku, w niespełna 4 lata po Katrinie, ale wcześniej (i później zresztą też) sporo naczytałem się o tym nieszczęciu, więc bez emocji się nie obyło. I to pomimo, że gros zniszczeń było już wtedy usuniętych lub przynajmniej zakamuflowanych…
Do Nowego Orleanu najwygodniej lecieć z Holandii (gdzie mieszkam) przez Chicago lub Waszyngton, więc z Polski zapewne przez Chicago. Przy dobrej pogodzie miasto to wspaniale prezentuje się zresztą z lotu ptaka. Jak wszędzie w USA, już przy pierwszym postawieniu tam nogi trzeba przejść odprawę paszportowo-celną, która nie jest bynajmniej formalnością. Mimo, iż ma się wizę lub – jak np. Holendrzy – wypełniony formularz, trzeba odpowiedzieć na szereg pytań o cel podróży itp. Szansa, że każą otworzyć bagaż, też jest spora. Jeśli macie aparat fotograficzny, to radzę nawet nie brać go na lotnisku do ręki, bo mogą go wam odebrać albo wyjąć kość pamięciową ze zdjęciami. Za to, gdy się już przez to wszystko przeszło, to jest się w Ameryce wolnym jak ptak.
Chicago opisywałem przy innych podróżach, więc teraz już tylko o Nowym Orleanie. Po ciosie, jakim była Katrina, miasto energicznie dźwiga się do życia. Zmienił się trochę jego przekrój społeczny – sporo (przeważnie murzyńskiej) biedoty nie miało do czego wracać i pozostało w miejscach ewakuacji, głównie w Texasie. Wiem, że specjalnie ich się tam nie kocha, ale warunki mają na ogół przyzwoite. Ci, co pozostali lub wrócili, to zwykle ludzie bogatsi i bardziej przedsiębiorczy. Spadła więc przestępczość, znikła część slumsw ale też zrobiło się trochę pustawo i mniej kolorowo w niektórych dzielnicach. Nie dotyczy to Dzielnicy Francuskiej (French Quarter) – miejsca najlepszych knajp jazzowych, najlepszego południowego bluesa i najlepszej kuchni “cajun”. Cajun to pojęcie o dwóch znaczeniach: W węższym oznacza specjalną południową mieszankę przypraw; w szerszym – mieszankę kultur południowych stanów, która m.in. zrodziła blues. Nasłuchałem się więc tego bluesa live wieczorami, choć muszę przyznać, że trochę mnie raziła ilość decybeli w większości knajp. Z płyt CD w domu wychodzi on delikatniej, bardziej nastrojowo. Wiem, że to zdanie jest wręcz bluźnierstwem, ale trudno. Może to zresztą sprawa wieku…
Z innych atrakcji polecam spacer bulwarami Mississippi. Ta rzeka rzeczywiście przemawia do wyobraźni, emanuje wieczność, potęgę a zarazem coś jak gdyby opiekuńczego. Może nasłuchałem się za dużo bluesów o niej, albo wpłynął na to stojący nad nią pomnik emigranta (patrz zdjęcie), ale tak ona akurat na mnie działa. Warto też zwiedzić Muzeum Ogden sztuki Południa na Camp Street, parę innych muzeów, obejrzeć choćby z zewnątrz “the Superdome” i w ogóle powłóczyć się po mieście. Na pewno natknie się człek na wiele ciekawych rzeczy. Zapraszam do obejrzenia zdjęć.
Nowy Orlean
1Nie powiedziałem, że przybyłem was ocalić. Przybyłem ocalić Ziemię. (Klaatu w filmie "Dzień w którym Ziemia zatrzymała się")
- Załączniki
-
- Nowy Orlean 2009: Nowoczesna i neoklasyczna architektura na Poydras Street. Elewacje dopiero co odnowione po Katrinie.
- IMG_2423-.JPG (79.53 KiB) Przejrzano 10467 razy
-
- Nowy Orlean 2009: Gra odbić we wieżowcach na Poydras Street, najbardziej reprezentacyjnej ulicy miasta.
- IMG_2425-.JPG (100.9 KiB) Przejrzano 10467 razy
-
- Nowy Orlean 2009: Uliczka w Dzielnicy Francuskiej nocą. Szczególnego uroku tej typowo francuskiej architekturze kolonialnej dodają lekkie, bogato zdobione żeliwne balustrady balkonów. To właśnie ta dzielnica uchodzi za stolicę jazzu i bluesa. Niniejszym potwierdzam, że zasłużnie.
- IMG_2456-.JPG (70.92 KiB) Przejrzano 10467 razy
-
- Nowy Orlean 2009: Zabytkowy już parowiec “Natchez” oferujący rejsy po Mississippi z muzyką i świetną luizjańską kuchnią, w której dominują potrawy rybne i drobiowe o smakach “cajun”. Cajun to zresztą niemal cała kultura, z której zrodził się np. również blues.
- IMG_2454-.JPG (72.09 KiB) Przejrzano 10467 razy
-
- Nowy Orlean 2009: Pomnik imigranta nad Mississippi. Może Amerykanie już nie są tak przyjaźnie nastawieni do przybyszów jak kiedyś, ale – wierzcie mi – nadal znacznie wyprzedzają pod tym względem Europę. Który z krajów naszego kontynentu postawiłby emigrantom pomnik?…
- IMG_2450-.jpg (35.19 KiB) Przejrzano 10467 razy
-
- Nowy Orlean 2009: “Muriels” na Jackson Square. Jedna ze spokojniejszych (wybaczcie, ja już do awangardy nie zaliczam się) knajp jazzowych. Na balkonie akurat zaimprowizowany występ naprawdę świetnych muzyków.
- IMG_2446-.jpg (60.58 KiB) Przejrzano 10467 razy
-
- Nowy Orlean 2009: Ujeżdżanie “byka” w kolejnej knajpie w Dzielnicy Francuskiej. To popularna rozrywka w barach amerykańskiego Południa.
- IMG_2444-.JPG (68.44 KiB) Przejrzano 10467 razy
-
- Nowy Orlean 2009: Oczywiście także i hotele mają tu swój jazzowy wystrój.
- IMG_2443-.JPG (45.78 KiB) Przejrzano 10467 razy
-
- Nowy Orlean 2009: Jeszcze raz “The Superdome”, bodajże największa w USA hala sportowa. W czasie huraganu Katrina miejsce schronienia dziesiątek tysięcy ludzi. Tu od strony Poydras Street
- IMG_2440-.JPG (71.41 KiB) Przejrzano 10467 razy
-
- Nowy Orlean 2009: “The Superdome”, bodajże największa w USA hala sportowa. W czasie huraganu Katrina miejsce schronienia dziesiątek tysięcy ludzi. Piekło, jakie tam wtedy panowało, trudno opisać.
- IMG_2437-.JPG (48.56 KiB) Przejrzano 10467 razy