Tak, jak wspominałem w innym wątku, z planów urlopowych na ten rok nic nie wyszło. Proza życia, a właściwie kryzys finansowy dopadł, trzeba było zadowolić się działką.
Urlop na działce to taki urlop/nie urlop.
Niby człowiek odpoczywa, ale na działkę jeżdżę dosyć często, jest to jakby drugi dom. Roboty więc typowo domowe, koszenie, naprawa płotu, podcinanie drzewek i wiele innych, ale są też atrakcje, których w domu raczej nie ma.
Działka mazurska, okolice Spychowa, piękne tereny, olbrzymie lasy, jeziora, spływ Krutynią to jedne z wielu atrakcji. Długie wycieczki rowerowe pięknymi lasami, kąpiele w mijanych jeziorach, grzybobranie, spacery wieczorne dookoła jeziora, ogniska połączone z kociołkowaniem czy grillowaniem, wędzenie....
Dlaczego wg mnie nie jest to prawdziwy urlop
Niby robię co chcę, odpoczywam, ale...
Uwielbiam słońce i "gorąc", morze i kąpiele, kamienie na plaży--w takich warunkach regeneruję organizm po ciężkiej pracy. Zabytki--należę do tych, którzy owszem, chcą coś zobaczyć, ale ile razy mam oglądać takie same lub podobne stare mury
Może wynika to z tego, że sporo widziałem i jestem już nasycony takimi widokami, a na wiele odległych nowości, mam jeszcze czas.
Cieszy mnie np kamień na brzegu morza, potrafię go obejść wiele razy, "obfocić: dokładnie z każdej strony, cieszy mnie roślinka zerkająca z zaciekawieniem zza tego kamienia, cieszy mnie możliwość popłynięcia z gospodarzem na ryby czy kalmary, cieszy mnie uczestniczenie w winobraniu połączone z degustacją świeżych wyrobów winiarskich.
Cieszy mnie powrót z urlopu przedłużony o kilkudniowe kąpiele termalne, w czasie których czuję jak moje "kości", stawy i mięśnie wracają do pełnej sprawności
Tak urlopy spędzam od kilkunastu lat, lekko je tylko modyfikując każdego lata, a właściwie każdej jesieni, druga połowa września to możliwy dla mnie czas wyjazdu.
Byłem więc w tym roku na urlopie, czy nie byłem