Re: Wakacyjne przygody
: 08 kwie 2015 12:27
Może to nie przygoda z wakacji, ale z mojego pobytu w Odessie.
Pracowałem na Uniwersytecie i tam pracownicy muszą co roku robić badania. Ja musiałem zrobić rentgen płuc. Oczywiście nie mogli mi tego powiedzieć dwa tygodnie wcześniej, kiedy wracałem do Polski po wizę... badania musiałem wykonać na Ukrainie. Z pomocą przyjaciół zapisałem się na wizytę. Wchodzę do pomieszczenia, które wyglądało co najmniej strasznie. Pielęgniarka każde mi się rozbierać i wejść do maszyny, która prędzej mnie naświetliła niż prześwietliła. Kiedy wyszedłem pani mówi: сколько вы можете платить? (ile możecie zapłacić?). A ja mam ubezpieczenie i mogę to badanie zrobić za darmo. Więc odpowiadam: I don't understand you i udaję, że nic nie rozumiem. Pani powtarza, że mogę zapłacić ile mam. Nadal mówię po angielsku, że nic nie rozumiem. Dała mi karteczkę z datą odebrana badań i w swoim kajeciku zaznaczyła, że nie zapłaciłem. Przychodzę wyznaczonego dnia. Znów otrzymuję pytanie, ile mogę dać i znów odpowiadam po angielsku. Pani oczywiście nic nie rozumie. Zabawa trwa dobre kilka minut. Po czym pielęgniarka machnęła mi ręką przed nosem, dała kartkę wielkości karty bankomatowej i kazała sobie już iść. Obyło się bez łapówki. Co ciekawe po badaniu nie otrzymałem zdjęcia swojego prześwietlenia, a właśnie wcześniej wspomnianą, małą karteczkę ze stemplem i odręcznym dopiskiem: "всё нормально" (wszystko w porządku). Także muszę wierzyć im na słowo, że tak jest, mimo że przecież pieniędzy im nie dałem, więc mogli napisać coś zupełnie innego.
Pracowałem na Uniwersytecie i tam pracownicy muszą co roku robić badania. Ja musiałem zrobić rentgen płuc. Oczywiście nie mogli mi tego powiedzieć dwa tygodnie wcześniej, kiedy wracałem do Polski po wizę... badania musiałem wykonać na Ukrainie. Z pomocą przyjaciół zapisałem się na wizytę. Wchodzę do pomieszczenia, które wyglądało co najmniej strasznie. Pielęgniarka każde mi się rozbierać i wejść do maszyny, która prędzej mnie naświetliła niż prześwietliła. Kiedy wyszedłem pani mówi: сколько вы можете платить? (ile możecie zapłacić?). A ja mam ubezpieczenie i mogę to badanie zrobić za darmo. Więc odpowiadam: I don't understand you i udaję, że nic nie rozumiem. Pani powtarza, że mogę zapłacić ile mam. Nadal mówię po angielsku, że nic nie rozumiem. Dała mi karteczkę z datą odebrana badań i w swoim kajeciku zaznaczyła, że nie zapłaciłem. Przychodzę wyznaczonego dnia. Znów otrzymuję pytanie, ile mogę dać i znów odpowiadam po angielsku. Pani oczywiście nic nie rozumie. Zabawa trwa dobre kilka minut. Po czym pielęgniarka machnęła mi ręką przed nosem, dała kartkę wielkości karty bankomatowej i kazała sobie już iść. Obyło się bez łapówki. Co ciekawe po badaniu nie otrzymałem zdjęcia swojego prześwietlenia, a właśnie wcześniej wspomnianą, małą karteczkę ze stemplem i odręcznym dopiskiem: "всё нормально" (wszystko w porządku). Także muszę wierzyć im na słowo, że tak jest, mimo że przecież pieniędzy im nie dałem, więc mogli napisać coś zupełnie innego.