Chociaż temat stary, to jako rodowita szczecinianka czuję się wywołana do odpowiedzi
Chodzi oczywiście o kino Pionier, ale nie do końca jest tak napisano. Jest to najstarsze kino
bez przerwy działające. Według różnych źródeł od 1909 lub nawet 1907 roku.
To kameralne kino, wyświetlające często filmy niezależne, artystyczne, na pewno nie popkulturowe. Są dwie sale: jedna zwana "kiniarnią" (obecnie w remoncie), w której postawione są stoliki, filmy puszczane są ze starego, trzeszczącego sprzętu i można wypić drinka, a druga to zwyczajniejsza sala "czerwona", nadal z duszą starego kina, choć warunki są średnie.
Warto tam zajrzeć. Bilety są po kilkanaście złotych, obowiązują "czwartki z Kinder zy czym w sali czerwonej nie warto siadać dalej niż 6 rząd (moim zdaniem). Zalecam rezerwować wcześniej bilety.
Tam miałam jedną z pierwszych randek. Poszliśmy na świetny film "Kontrolerzy" i od 8,5 roku jesteśmy razem... Magia kina?
Ostatnio zaś widzieliśmy tam piękny "Smak curry".
No, ale żeby dłużej nie robić offtopu wielkiego, dodam tylko, że Szczecin w ogóle jest dość tanim kinowo miastem (stosunkowo, choć coraz droższym), więc można nadrobić zaległości, szczególnie w dni promocy
Tylko... czy warto, skoro można w tym czasie zwiedzić piękne miasto?
Schrony, do których wchodzi się na Dworcu Centralnym, są również warte odwiedzin. Kawał historii, ciekawe opowieści, no i atmosfera podziemnych obiektów militarnych, które uwielbiam. Koszt nieduży, a można dowiedzieć się, dlaczego Szczecin jest, jaki jest. Przez cały rok panuje tam kilkanaście stopni i raczej jest wilgotno.
Można przejechać się też na własną rękę, żeby zobaczyć fabrykę benzyny syntetycznej w Policach. Trzeba uważać, bo to ruiny i czasem bywa towarzystwo grające w ASG, jednak warto pamiętać, że by to obóz pracy i już to samo nadaje temu miejscu inny wymiar.
Jeszcze innym miejscem godnym uwagi jest "krzywy las" niedaleko Szczecina. Wstyd przyznać, jednak nigdy tam nie byłam, więc nie rozpiszę się na ten temat... napomknę tylko, że to miejsce owiane tajemnicą...
Co do paryskiego układu Szczecina (ach, te ronda...) to bodajże ma też on wiele wspólnego z pasem Oriona.
Och, i jeszcze Jezioro Szmaragdowe. Swój piękny kolor zawdzięcza węglanowi wapnia, ale najciekawsze, że jest to teren zalanej kopalni. Podobno zginęli ludzie (wiki twierdzi, że nie), a kiedy się nurkuje, można zobaczyć jeszcze taczki itp.
Sławna jest też kwestia, czy Szczecin leży nad morzem. Otóż i tak, i nie. Nie uświadczymy tu bałtyckich plaż (do nich mamy jakieś 1,5h drogi autem), jednak formalnie wody aż po któryś z mostów (Długi?) są uznawane za morskie, by port miał prawo nazywać się morskim. Ot, i całe zamieszanie... Byłam kiedyś zapytana, czy z okna widzę morze. Odpowiedź brzmi więc: nie, nie bardzo.
(I nie ma w Szczecinie stacji Syriusz, jeśli ktoś by widział "Wyjaśnimy, objaśniamy"
).
Wszystko to nic przy historii "Rzeźnika z Niebuszewa", który zamordował sporą liczbę ludzi (nie wiadomo dokładnie, ale być może było kilkanaście ofiar, głównie dzieci), kości topił w stawie w ślicznym Parku Kasprowicza, a mięso... sprzedawał w bigosie własnej roboty! Brr... Babcia mojego chłopca twierdzi, że prawie sama została ofiarą, a niejeden starzec opowie o dziwnym smaku mięsa...
Na koniec, jako pozytywny akcent, dodam tylko, że Szczecin należy do najbardziej zielonych miast Polski.